czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 3


Dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Dziś zostałam narzeczoną Jacoba. Teraz czekam na mojego narzeczonego, który musiał iść na krótki, nocny patrol. Powinien przyjść za jakieś pięć minut więc włączyłam sobie telewizor żeby zabić czas. Skakałam z kanału na kanał, aż przyszedł Jake.
- Nie śpisz jeszcze? Już po północy...
- Nie. Chciałam poczekać na ciebie. - Odpowiedziałam, przytulając się do Jacoba.
- Zmęczona?
- Nawet nie wiesz jak bardzo, Jake. - Powiedziałam, a ten wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
- Wiesz, mam z tobą stanowczo za dobrze. Jesteś taki kochany ...
- To najpiękniejszy dzień w moim życiu. Wiesz, muszę ci powiedzieć, że nie spodziewałem się, że tak od razu się zgodzisz. Nie miałaś wątpliwości?
- Wątpliwości mam cały czas i ty wiesz dlaczego, ale dzisiaj nie mogłam powiedzieć "nie". Kocham cię i wiem, że ty kochasz mnie, a to chyba to jest najważniejsze.
- Moja piękna narzeczona. - Powiedział, całując mnie.
- To takie nierealne... Dzisiaj tyle się wydarzyło ...
- Tak. I wiesz co?
- Co?
- Myślę, że jak na jeden dzień to za dużo wrażeń. Widzę, że już zasypiasz.
- Tak. Jestem strasznie zmęczona. Jestem wdzięczna Philowi.
- Philowi?
- Tak. Renee strasznie mnie męczyła. Cały czas gadała i już chciała planować wesele. Buzia jej się nie zamykała. Znasz moją mamę. Gdyby Phil jej nie zabrał, nie wytrzymałabym.
- Podziękujemy mu jutro, a teraz chodźmy spać. Oboje jesteśmy zmęczeni, Bello. Moja mala, Bello. - Powiedział, całując mnie w policzek i przytulając mocno. Niczego więcej nie było mi trzeba. Objęta miłością odpłynęłam w objęcia morfeusza...
                                                                              *
Ciągłe, uciążliwe pukanie do drzwi nie dawało mi spać i doprowadzało do szału. A kto był tego sprawcą? Oczywiście moja mama. Co chwila przychodziła i pytała o najróżniejsze rzeczy. Jacob spał jak zabity, a ja wychodziłam już z siebie. Byłam strasznie zmęczona, ponieważ nie mogłam w nocy spać. Cały czas śnił mi się on... Mówił, że powróci żeby mnie przeprosić, a ja płakałam i płakałam. Dopiero nad ranem udało mi się zasnąć, ale nie na długo. Niestety.
- Jeszcze raz się o coś zapyta to ją uduszę. - Powiedziałam zirytowana, gdy po raz kolejny usłyszałam pukanie do drzwi...
- Słucham? - Warknęłam groźnie.
- Przepraszam, że was budzę, ale mam sprawę do Jacoba. - Tym razem nie była to mama tylko Sam. Podniosłam się ospale z łóżka i założyłam miękki szlafrok.
- Nie szkodzi. I tak już nie spałam. Już go budzę. - Odpowiedziałam, otwierając drzwi i wpuszczając Sama do sypialni.
- Jacob! Pobudka!
Nic...
- Jacob!
- Kobieto, jeśli mnie kochasz, daj mi się wyspać. - Odpowiedział zaspanym głosem, nakładając poduszkę na głowę.
- Bella z całą pewnością cię kocha, ale wybacz, obowiązki wzywają.
- Sam?! Co ty tu robisz?
- Mamy problem. Zbieram całą sforę.
- Ehh.. Już wstaję. Dziesięć minut i będę gotowy.
- Sam, może napijesz się czegoś?
- Chętnie.
- Więc zapraszam do kuchni. - Powiedziałam, wychodząc z sypialni. W drodze do kuchni spotkałam mamę.
- Nie śpisz już?
- Ciekawie dlaczego... - Odburknęłam jej i weszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam kroić ciasto.
- Co to za awaria?
- Seth na porannym patrolu złapał trop jakiegoś wampira.
- Wampira?!
- Spokojnie Bello. Pozbędziemy się go... - Powiedział Jacob, który zmaterializował się przy moim boku. Kiwnęłam niepewnie głową i podałam cisto i herbatę do stołu. Spojrzałam na zegarek. Wpół do dziewiątej.
- Umówiłam się z mamą na zakupy. Muszę iść się szykować. Jacob?
- Tak Bello?
- Wróć w jednym kawałku. - Powiedziałam, przytulając go i całując w policzek.
- Spokojnie. Wróci cały i zdrowy. Masz moje słowo, Bello.
- Dzięki Sam. To ja lecę... - Powiedziałam i pobiegłam na górę. Po drodze zaszłam do pokoju mamy i Phila.
- Coś się stało Bello?
- Chciałam ci przypomnieć, że za godzinę jedziemy do Port Angeles.
- Pamiętam kochanie... Phil pojedziesz z nami?
- Wybaczcie dziewczyny, ale chodzenie po sklepach to ostatnia rzecz na jaką miałbym ochotę.
- Okej. Phil mam prośbę. Jeśli zostajesz w domu, nie wychodź do lasu, okej?
- Dobrze... Coś się stało?
- Nie, nie. Po prostu wolę być przekonana, że nic ci nie grozi.
- Spokojnie. Umiem się obronić.
- W to nie wątpię. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę garderoby.
- Jesteś już gotowa? - Zapytała mama, gdy weszłam do salonu. Przyznaję, że przygotowania trochę mi zajęły, a mama siedziała zniecierpliwiona i czekała na mnie.
- Tak, tak. Chodź już bo nie mamy czasu. - Powiedziałam i wyszłam z domu. Po głowie cały czas chodziła mi myśl, że Jacobowi może coś się stać. Odkąd dowiedziałam się o prawdziwej naturze Jake' a, wampir w Forks pojawił się tylko raz. Nie był groźny i sfora szybko dała sobie z nim radę. Teraz nie wiedziałam czy był to jeden wampir, czy było ich kilka i czy byli groźni. Jake kiedyś opowiada mi o wampirach. Podobno są bardzo szybcy i zwinni, ich skóra jest lodowata i świecą w słońcu. Opowiadał mi także, że kiedyś w Forks była rodzina wampirów, żywiących się krwią zwierzęcą. Było ich czworo. Ponieważ nie byli groźni dla ludzi, sfora zawarła z nimi pakt. Prawdopodobnie co jakiś czas wyprowadzają się z Forks, żeby ludzie nie zorientowali się kim są, a gdy minie wystarczająca ilość czasu, wracają. Ostatnim razem byli tu pięćdziesiąt lat temu. Wtedy Forks broniła inna sfora. Byli w niej dziadkowie i ojcowie chłopaków z teraźniejszej sfory. Hymm... Ja osobiście nigdy nie spotkałam żadnego wampira i mam nadzieję, że tak już pozostanie. Wolę je znać tylko z opowieści Jacoba.
- Zamyśliłaś się ... - Powiedziała nagle Renee. Rzeczywiście się zamyśliłam. Wszystko robiłam mechanicznie. Odpaliłam samochód, wyjechałam na główną drogę w Forks i skierowałam się w stronę Port Angeles. Nawet nie zauważyłam kiedy...
- Tak. Przepraszam... Mówiłaś coś?
- Pytałam co się dzieje.
- Nic takiego.
- Bello, znam cię nie od dziś i wiem, że coś się dzieje... To przez Sama? Przyniósł jakieś złe wieści?
- Tsa...
- Tak myślałam. Wampir w Forks?
- Tak. Mamo, wiesz, że twoja wiedza na ten temat jest bardzo niebezpieczna? Gdyby ktoś się dowiedział ...
- Wiem, kochanie. Uwierz, że ja i Phil zachowamy to dla siebie. Ufasz mi chyba?
- Tak, tak.
- To w czym problem?
- Martwię się o was, o tatę i Jacoba.
- Wszystko będzie dobrze...
- Taką właśnie mam nadzieję. Nie mówmy już o tym...
- Masz rację. Wiesz, nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś zaręczona. Myślałam, ze po tym co zrobił ci ten gnojek, nie zaufasz już nikomu. Cieszę się twoim szczęściem, kochanie...
- Też nie mogę w to uwierzyć. To wszystko dzięki Jacobowi. To on sprawił, że znów potrafię się uśmiechać.
- Jacob to wspaniały chłopak.
- Tak. Strasznie go kocham.
- To widać. Widać też, że on kocha ciebie.
- Taką mam nadzieję. - Powiedziałam i zaczęłam myśleć. Mama już się nie odzywała, więc mogła spokojnie wszystko przeanalizować. Jacob mi się oświadczył, a ja a go przyjęłam. W niedalekiej przyszłości zostaniemy małżeństwem, założymy rodzinę i będziemy wieść spokojne życie. Przynajmniej taką mam nadzieję. Kocham Jake' a. Jest mi bardzo, bardzo bliski. Nie wiem czy dałabym sobie bez niego radę. Jacob to taki promyczek słońca, który przebił się przez ciemne chmury i rozświetlił całe moje życie. Odkąd jesteśmy razem, nigdy nie poczułam się zaniedbana, upokorzona czy niechciana. Wręcz przeciwnie. Całe moje ciało przepełniała miłość. Cały czas pamiętam dzień, w którym wyznał mi swoje uczucia. Tamtego dnia powiedział mi także, że jest wilkołakiem. Pamiętam, że nie to mnie wtedy obchodziło. Tamtego dnia liczyła się tylko miłość. Moja do niego i jego do mnie. Dopiero na drugi dzień zaczęłam go o wszystko pytać. Poznałam jego naturę i dowiedziałam się wszystkiego o jego życiu. Pamiętam jak zmartwiłam się na wieść, że Jacob się nie starzeje i jak zaczął mnie uspokajać, że to można zmienić. Jeśli wilk ma ukochaną i ona zaczyna się starzeć, on przestaje się zmieniać, a to oznacza, że on także zacznie się starzeć. Gdy już wszystko wiedziałam, Jacob zmienił się w wilka i zabrał na przejażdżkę na jego grzbiecie. Na początku się bałam, a później śmiałam się jak małe dziecko.  Rok temu Jacob także mi się oświadczył. Nie były to takie oficjalne oświadczyny jak wczoraj. Byliśmy sami w domu, miło spędzaliśmy czas. Nagle Jake zapytał czy wyjdę za niego. Myślałam, że żartuje, ale jego twarz była tak poważna. Wtedy odmówiłam. Nikt o tym nie wiedział. Tylko nasza dwójka. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. My się zmieniliśmy. Zamieszkaliśmy razem i wiedliśmy szczęśliwe życie.
- Wczoraj nie mogłam powiedzieć " nie". - Nawet nie zorientowałam się, że wypowiedziałam te słowa na głos. Dopiero mama mi to uświadomiła. Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Dobrze zrobiłaś.
- Och. Myślałam na głos.
- Wiem. Często tak robisz, kochanie. Zaraz będziemy na miejscu.
- Tak. Wiem. Od czego zaczniemy?
- Myślę, że najpierw obejdziemy sklepy z odzieżą. Uwielbiam kupować nowe ciuszki...
- W końcu po kimś muszę to mieć. Prawda?
- Tak, tak - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. - Na koniec kupimy coś na obiad. Myślisz, że się wyrobimy do szesnastej?
- Myślę, że tak.
- To wspaniale. - Powiedziała, gdy parkowałyśmy pod jednym z większych centrum handlowych. Wysiadłyśmy z samochodu i śmiejąc się i rozmawiając puściłyśmy się w szalony wir zakupów...
                                                                           *     
- Mam już dosyć. Obeszłyśmy już wszystkie sklepy. - Powiedziałam, wychodząc z kolejnego sklepu. Nogi strasznie mnie bolały od chodzenia, a ręce od taszczenia tych wszystkich toreb.
- Tak. Zanieśmy torby do samochodu i chodźmy po coś do jedzenia, a później aby do domu.
Nic nie mówiłam tylko kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę samochodu.
- Ledwo wepchnęłyśmy do bagażnika te torby.
- Yhym.  Muszę pogadać z Jacobem o większym wozie.
- Tak. Większy samochód by się wam przydał. Chodźmy już Bello po te zakupy, bo padam z nóg.
- Chodźmy. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę sklepów. Szybko załatwiliśmy sprawunki i z wielką ulgą pojechałyśmy do domu. Mama gdy tylko przekroczyła próg, zniknęła z Philem w pokoju, a ja zabrałam się za robienie obiadu. Po godzince wszystko było gotowe, więc zawołałam mamę i Phila. Zjedliśmy śmiejąc się i rozmawiając, a później każdy poszedł w swoją stronę.  Ja postanowiłam pojechać do Charliego.              

- Cześć tato!
- Bello! Co słychać?
- Wspaniale!
- Cieszę się! Wejdźmy do środka, Bello. - Powiedział i ruszył w stronę drzwi. Uśmiechnęłam się i poszłam za nim.  Weszłam do mojego domu. Charlie powtarzał mi, że ten dom zawsze będzie mój, więc można powiedzieć, ze mam dwa domy. Nic się tu nie zmieniło. Ten sam kolor na ścianach, te same przykurzone meble... Usiadłam przy stole w kuchni i patrzyłam jak Charlie krząta się robiąc herbatę.
- A jak tam u ciebie?
- Posterunek, dom, ryby, bejsbol... Nic nowego. A nie! Poczekaj.. Moja mała córeczka wychodzi za mąż. Zapomniałem o najważniejszej rzeczy. - Powiedział podając herbatę i siadając przy stole.
- Oj, tato.. Wcale nie taka mała, a poza tym myślałam, że nie masz nic przeciwko.
- Ja nie mam nic przeciwko jeśli ty jesteś szczęśliwa. Jacob to porządny chłopak i wiem, że będzie się tobą należycie zajmował.
- Jestem szczęśliwa. Bardzo szczęśliwa...
- To kiedy będzie ślub?
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o dacie, ale myślę, że nie prędko. Trzeba wszystko zorganizować, kupić, przygotować. Jak sobie pomyślę o tym wszystkim to kręci mi się w głowie. Poza tym muszę znaleźć sobie jakąś pracę. Co prawda mam trochę odłożonych pieniędzy, ale to za mało.
- Wiesz, że zawsze możesz liczyć na moją pomoc?
- Wiem tato.
- To dobrze. Wiesz, czasami tak sobie myślę, że ten czas za szybko leci. Jak się do mnie wprowadzałaś miałaś zaledwie siedemnaście lat, a teraz masz dwadzieścia, wychodzisz za mąż, zakładasz swoją rodzinę. Może wkrótce zostanę dziadkiem.
- No chyba jeszcze trochę sobie poczekasz. Wszystko po kolei...
- Tak tylko rzuciłem. - Powiedział Charlie podnosząc ręce do góry jakbym celowała w niego pistoletem. Zaśmiałam się krótko i spojrzałam na zegarek.
- Ja będę już lecieć.
- Już? Przecież jesteś tu dopiero od trzydziestu minut.
- Tak, ale muszę lecieć do domu, ponieważ Jake wróci z patrolu. W Forks pojawiły się jakieś wampiry.
- I dopiero teraz mi to mówisz?
- szczerze mówiąc, sama nie chciałam o tym myśleć. Strasznie się boję o Jacoba i w ogóle, ale ty nie musisz się martwić . Dlatego ci nie mówiłam. Proszę cię tylko żebyś nie chodził po lesie. Zrobisz to dla mnie?
- Tak, tak.
- Cieszę się. Naprawdę muszę już jechać. Do widzenia, tato.
- Do zobaczenia Bells. - Powiedział Charlie i otworzył mi drzwi od samochodu. Wsiadłam, pomachałam Charliemu i odjechałam.  

- Mamo!
- Tak, kochanie?
- Jest Jacob?- Zapytałam, ściągając kurtkę.
- Nie. Jeszcze nie wrócił. Gdzie byłaś?
- U Charliego.
- Aha. Obejrzysz z nami film?
- Nie. Muszę iść na górę. Przepraszam.
- Ale przyjdź tu na chwilę.
- Stało się coś? - Zapytałam zaniepokojona, siadając na fotelu.
- Nie, nie. Chciałam ci tylko powiedzieć, że jutro o jedenastej mamy samolot do domu.
- Już jedziecie?
- Musimy.
- Niee... Będę wami tęsknić. - Powiedziałam, przeciągając ostatnie litery jak małe dziecko.
- My za tobą też, ale wiesz, że musimy.
-Wiem. To ja zostanę z wami. Musimy spędzić ten czas razem.
- To chodź tu do nas. - Powiedział Phil, robiąc miejsce pomiędzy nimi. Usiadłam i objęłam ich mocno.
- Czasami zastanawiam się, kiedy ty tak wyrosłaś...
- Czas leci za szybko, prawda?
- Prawda. Święta prawda.
- Tak. To co oglądamy?
- Jakaś komedia. Pośmiejemy się trochę... - Mama miała rację. Śmialiśmy się aż do łez. Tak nam zleciało popołudnie. Później Phil i Renee poszli się pakować, a ja zaczęłam sprzątać kuchnię. Gdy skończyłam, usiadłam w salonie i czekałam na Jacoba. Co chwilę spoglądałam na zegarek. Czas dłużył mi się niemiłosiernie i po woli zżerały mnie nerwy. W końcu usłyszałam otwieranie drzwi. Jak oparzona pobiegłam w stronę Jacoba i rzuciłam się mu w ramiona.
- Udusisz mnie, kochanie...
- Tak się bałam. Dlaczego tak długo cię nie było? Co się dzieje?
- Nic mi nie jest. Wszystko ci opowiem, ale najpierw pozwól, że przejdziemy do salonu. Jestem zmęczony. - Powiedział i pocałował moją dłoń. Usiedliśmy na kanapie w salonie i Jacob zaczął opowiadać.
- W Forks pojawiły się wampiry.
- To już wiem. .
- Tak. Pamiętasz jak kiedyś opowiadałem ci  o takiej wampirzej rodzinie co, co jakiś czas wracają do Forks?
- Dzisiaj właśnie o nich myślałam, ale co to ma do rzeczy?
- To oni. Powrócili do Forks. Odnowiliśmy pakt.
- Będą tu mieszkali?!
- Niestety tak. Są niegroźni dla ludzi. Żywią się zwierzętami, więc nie musisz martwić się o bezpieczeństwo rodziców i Phila. Jest ich więcej niż ostatnio. Dołączyło do nich trzech wampirów. Jakaś dziewczyna i dwóch chłopaków. Mam nadzieję, że nie będzie z nimi żadnych problemów.
- Wiecie coś więcej?
- Na razie nie.
 - Tak się bałam, że coś ci się stało. Myślałam, że to jakiś groźny wampir poluje w Forks, a to zwykła rodzina wegetarianów. Dlaczego tak długo cię nie było?
- To że nie polują na ludzi nie znaczy, że można ich bagatelizować. Pamiętaj o tym!
- Przyrzekam, że będę pamiętała, ale odpowiedz na moje pytanie.
- Musieliśmy wszystko z nimi obgadać, ustalić nowe granice i w ogóle, a później zaszedłem jeszcze do Emily na kolację. Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale zapomniałem telefonu.  A tobie jak minął dzień?
- Spokojnie. Byłam z mamą na zakupach, a później spędziłam trochę czasu z mamą i Philem. Odwiedziłam też Charliego.
- I co słychać u naszego staruszka?
- U niego nic nowego. Praca, dom, praca, dom i tak cały czas.
- Cały Charlie.
- Tak. Co będziemy teraz robić? Film, gorąca czekolada i kocyk czy idziemy spać?
- Myślę, że pierwsza wersja będzie lepsza. - Powiedział i podszedł do regału z płytami.
- To ty coś wybierz, a ja przygotuję gorącą czekoladę.
- Okej. Horror czy jakieś romansidło?
- Hymm... Myślę, że horror byłby dobry. Zawsze lubiłam je oglądać. - Powiedziałam i ruszyłam  w stronę kuchni. Wrzuciłam po kilka kostek czekolady do kubka i rozpuściłam ją. Dolałam jeszcze trochę mleka, nasypałam ciastek do miseczki  i ruszyłam w stronę salonu.
- I co wybrałeś? - Zapytałam odstawiając wszystko na stół i siadając wygodnie na sofie.
- " Martwe zło 2 " . Myślę, że może być dobry.. - Powiedział, otwierając pudełko z płytą. Gdy wypowiedział ten tytuł zamarłam, a gdy z pudełka wyleciało maleńkie zdjęcie, Jacob aż zakrztusił się powietrzem. Ten film. Znienawidziłam go dawno temu. To był ulubiony film Edwarda i mój. Zawsze gdy go oglądaliśmy, śmieliśmy się do łez. Niby horror, ale w ogóle nie straszny. Znałam go praktycznie na pamięć. Ostatni raz oglądałam go dzień po tym, gdy dowiedziałam się o niewierności Edwarda. Wtedy wsadziłam tam nasze zdjęcie. Zrobiłam to, ponieważ już nigdy nie chciałam go oglądać. Filmu i zdjęcia. Jacob nigdy ie widział Edwarda. To było jedyne zdjęcie jakie sobie zostawiłam i nigdy mu go nie pokazywałam.
- Kto jest na tym zdjęciu? - Zapytał Jacob. Z moich oczu płynęły łzy. Byłam strasznie zdenerwowana. Wszystkie wspomnienia wróciły, a blizny na nadgarstkach zapiekły, przypominając mi o przeszłości.
- On. Edward... - Tylko tyle zdołałam wykrztusić. Spojrzałam na Jacoba. W jego oczach było tyle uczuć. Ból, troska,współczucie, strach i gniew. Jego usta wykrzywił straszny grymas. Wolnym, niezdecydowanym krokiem do mnie podszedł i usiadł obok mnie.
- Nie płacz, kochanie - powiedział, ścierając mi łzy z policzka.  - Muszę ci coś powiedzieć, ale obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego.  Obiecujesz?
Nie miałam siły, żeby mu odpowiedzieć, więc kiwnęłam tylko  głową i pociągnęłam nosem.
- Coś mi się zdaje, że będziemy mieli kłopoty. Myślę, że ten cały Edward to ten koleś który dołączył do Cullenów. - Powiedział na jednym wdechu, a cały mój świat się zawalił. Bezwładnie osunęłam się na kolana Jacoba.  W uszach mi huczało i nic nie słyszałam. Przez mgłę widziałam, jak Jacob próbuje mnie ocucić, że coś do mnie mówi, ale nic do mnie nie docierało. Po głowie błądziła mi tylko jedna myśl - " Edward wrócił. On tu jet ".  To nie może być prawda. Dlaczego akurat teraz? Teraz, gdy wszystko tak wspaniale się ułożyło? Dlaczego to spotkało mnie i Jacoba?!
- Wrócił... - Wyszeptałam resztkami sił i straciłam przytomność.

________________________________________________________________

Przepraszam, że rozdziału nie było tak długo, ale nie miałam dostępu do internetu. Proszę Was o szczere opinie. Może coś Wam się nie podoba? Coś jest nie tak? Jakieś błędy? Walcie śmiało!
Wkrótce postaram się dodać opis postaci...
Pozdrawiam ;*!
Marta...

5 komentarzy:

  1. OMG!!Rozdział jest” The Best „!!!!
    Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D
    JA po prostu pokochałam TO CO tworzysz:) To jest po prostu boskie,!:)Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu kolejnych rozdziałów:) Z niecierpliwością czekam na kolejny-:BŁAGAM dodaj go szybko! ) Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne ! Mimo, że nie lubię Jacoba . Wspaniale piszesz . Mimo małej liczby komentarzy nie poddawaj się ! Czekam na NN .
    Buziaki Selinka :*
    Może skomentujesz proszeeeeeeee
    http://selinkaheartmydreams.blogspot.com/
    http://robertpattinson-and-emmawatson.blogspot.com/
    http://mycrazystorycc.blogspot.com/
    http://slowdownrobandselenanewstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowe rozdziały ! Miałam cię informować więc zapraszam !

      Usuń
    2. Znów nowe rozdziały !

      Usuń