środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 4

Obudziłam się z ostrym bólem głowy. Czułam, że moje oczy są spuchnięte od płaczu, a nos zapchany. Ostrożnie usiadłam na łóżku, a w mojej głowie i tak zaczęło wirować.
- Jacob?- Szepnęłam cicho.  Potrzebowałam jego wsparcia, jego bliskości.
- Jak się czujesz, kochanie? - Zapytał Jacob, przytulając mnie. Wtuliłam się w niego jak mała małpka, biorąc głębszy oddech.
- A jak się mam czuć? Jestem załamana, zdenerwowana, zrozpaczona... Czy to dzieje się naprawdę? On wrócił?
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chciałbym powiedzieć, że to był tylko zły sen, ale nie mogę.
- Dlaczego akurat teraz, kiedy wszystko zaczęło się już układać? Mieliśmy żyć spokojnie, wziąć ślub i w ogóle miało być tak pięknie, a tu ... - głos mi się załamał. - Co będzie jak go gdzieś spotkam? Nie dam sobie rady. Codziennie będę wspominać to co on mi zrobił. Ja sobie nie dam rady Jake! Co ja mam zrobić?!
- Spokojnie, Bello! Dasz sobie radę! Ja ci pomogę. Pamiętaj, że obiecałaś mi, że nie zrobisz sobie nic głupiego... Słyszysz?! Zawsze będę przy tobie. Kocham cię! - Powiedział, a w zasadzie wykrzyczał Jacob. Usadził mnie sobie na kolanach i zaczął kołysać jak małe dziecko, a ja zalewałam się łzami. Wszystko zaczęło do mnie wracać, a ja tak bardzo nie chciałam tego pamiętać. Co będzie jak spotkam go gdzieś na mieście? Czy mnie rozpozna?
Na pewno nie. Kto by pamiętał żałosną byłą, która nie była dość wystarczająca... ? Edward stał się wampirem. Jak to się w ogóle stało? Gdyby nadal był człowiekiem, nigdy bym go nie spotkała, a teraz mieszka w tym samym mieście. Forks jest tak małe, że nie da się tu nikogo minąć. Prędzej czy później i tak go spotkam. Słone łzy spływały strumieniami po moich policzkach, a z piersi wydobywał się głośny szloch.
- Nie płacz już, Bello. Proszę. Wszystko będzie dobrze. Nie myśl już o tym. Kocham Cię. Słyszysz? - Ciągnął swój monolog Jake, wycierając mi łzy  z policzka.
- Słyszę. - Powiedziałam słabym głosem. I wtedy usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam pytająco na Jacoba.
- To pewnie twoja mama.
- Powiedziałeś jej?! - Krzyknęłam, słabym, zachrypnięty głosem.
- Tak. Pomogła mi jak zemdlałaś.
- No to teraz się zacznie. Wpuść ją. - Powiedziałam i wytarłam nos w rękaw. Jacob wstał i otworzył drzwi sypialni. Mama wbiegła do środka i zaczęła swój monolog.
- O Boże! Kochanie jak się czujesz? Nie mogę w to uwierzyć. Trzymasz się jakoś?! Może czegoś potrzebujesz? Jak ci pomóc?
- Spokoju. Muszę sobie wszystko przemyśleć.
- Ale ty teraz...
- Teraz wyjdź mamo! - Przerwałam jej. Renee spuściła głowę i wyszła. Zrobiło mi się troch głupio. Nie powinnam na nią krzyczeć, ale poniosły mnie emocje. Później ją przeproszę.
- Ja też mam iść?
- Tak. Nie obraź się Jacob, ale chcę być sama.
- Rozumiem. - Powiedział i wyszedł, a ja zaczęłam płakać. Znowu.
*Jacob*
Zamknąłem drzwi i usiadłem pod nimi. Słyszałem, że Bella znowu zaczęła płakać. Nawet nie zorientowałem się kiedy i z moich oczu popłynęły łzy. Nie mogę znieść cierpienia Belli. Teraz, gdy wszystko miało być tak pięknie, pojawił się ten dupek. Bella tyle przeszła, jest taka delikatna i tak łatwo zatracić jej zaufanie. Muszę ją chronić i wspierać. Nie może tam siedzieć sama i załamana. Wstałem z podłogi i otarłem łzy. Nie mogę pokazać Belli, że jestem słaby. Złapałem za klamkę i już miałem ją otworzyć, ale gdy usłyszałem huk, zrezygnowałem. Ciekawie czym Bella rzuciła. Musiało to być coś ciężkiego i szklanego, bo hałas był okropny. Zrezygnowany zszedłem do salonu. Usiadłem na przeciwko Renee i Phila, chowając twarz w dłonie.
- Co to było? - Zapytał Phil. Przytulał, płaczącą Renee i pocieszał ją.
- Bella chyba coś rozbiła. Jest z nią źle. Bardzo źle. - Powiedziałem cicho. Przez następne dwadzieścia minut, nikt się nie odzywał. To Phil odezwał się pierwszy.
- Pamiętam ją, gdy przeprowadzała się do Forks. Była wtedy wrakiem człowieka. To dzięki tobie, odzyskała swoje życie, a teraz wszystko powróciło.
- Musisz jej pomóc Jake. Nie pozwól żeby znów upadła na dno. Proszę! Nie dam rady ponownie patrzeć jak się załamuje. Jacob! - Renee była zrozpaczona. Zresztą jak my wszyscy. Zamrugałem kilkakrotnie żeby powstrzymać łzy. Muszę być silny. Dla Belli.
- Nie pozwolę, żeby ten gnojek po raz kolejny zniszczył jej życie. Nie teraz! - Krzyknąłem, wstając z kanapy.
- Co chcesz zrobić?
- Zabiję pijawkę! - Walnąłem pięścią w ścianę i udałem się do wyjścia.
- Jacob nie rób tego!
- A co mam zrobić Renee?!
- Nie wiem, ale nie rób tego...
- Mama ma rację. Nie możesz złamać paktu.
- Bella! - Krzyknąłem i podbiegłem do niej. Oczy miała spuchnięte, a nos zaczerwieniony.
- Jak się czujesz córeczko?
- Bywało lepiej. - Powiedziała i poszła do salonu. Spojrzeliśmy po sobie i ruszyliśmy za nią. Usiadłem koło niej, przytulając ją i całując w policzek.
- Bywało lepiej, ale nie mogę się załamać.  Jacob, ty też nie możesz złamać paktu. Musimy żyć dalej. Tak poza tym jest już późno. Bardzo późno. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i powinniśmy już iść spać. Jacob, jutro  będziemy mieli pełno roboty!
- Co?? - Zapytałem zdezorientowany. Jej głos był zachrypnięty, ale mówiła z taką pewnością. Myślałem, że będzie płakała, że będzie załamana i zrozpaczona, a ona mówi mi, że jutro będziemy mieli pełno roboty.
- Musimy obgadać tyle spraw związanych ze ślubem.
- Ze ślubem?
- To, że Edward znów pojawił się w moim życiu nie znaczy, że ślubu nie będzie, tak?
- Tak, ale ...
- No to trzeba wszystko obgadać. I muszę poszukać pracy.
- Pracy?  - Nadal byłam zdezorientowany.
- Tak. Pracy. A teraz przepraszam, ale jestem zmęczona, więc pójdę spać. Wam też proponuję pójście do łóżek. No co się tak patrzycie? Dobranoc. - Powiedziała i poszła na górę. Spojrzałem na Phila i Renee, Mieli zdezorientowane miny.
- Myślałam, że ... Ona ... tego się nie spodziewałam. - Wyjąkała Renee.
- Nikt się tego nie spodziewał - dodałem. - Pójdę do niej. Wy też idźcie spać. Naprawdę wszyscy jesteśmy zmęczeni.
- Chodź Renee. Jutro z nią pogadasz. - Powiedział Phil, ciągnąc mamę Belli na górę.  Poszedłem za nimi. Gdy wszedłem do sypialni, Bella zbierała z podłogi resztki lampki nocnej. Już wiem, co ucierpiało.
- Daj, ja to zrobię. - Powiedziałem kucając przy niej.
- Okej.
- Myślałem ...
- Że będę się nad sobą użalała, płakała i marudziła. Nie. Muszę być silna. Nie pozwolę, żeby Edward - tu głos się jej załamał. - On nie zmieni mojego życia w piekło. Raz mu się udało, ale nigdy więcej. Przemyślałam sobie to wszystko i myślę, że jeśli tylko będziesz przy mnie, dam radę. - Wrzuciłem odłamki szkła do kosza, który stał przy biurku i podszedłem do Belli, przytulając ją.
- Zawszę będę przy tobie, Bello. Jesteś najwspanialszą kobietą jaką znam. Kocham cię!
- Kocham cię! - Odpowiedziała i zaczęła mnie całować. Inaczej niż zawsze. Zachłanniej. Tak, jakby to miał być nasz ostatni pocałunek.
- Bello... - Wyszeptałem cicho, gdy się od siebie oderwaliśmy. Oboje ciężko dyszeliśmy.
- Chodźmy lepiej spać, Jake. - Powiedziała, cmoknęła mnie w policzek i położyła się na łóżku,  a ja stałem zszokowany na środku pokoju.
- Przyjdziesz tu do mnie?- Zapytała, klepiąc ręką miejsce obok siebie.
- Tak, tak. Chodźmy spać. - Odpowiedziałem, kładąc się koło niej. Nie odzywaliśmy się więcej. Pogrążeni w własnych myślach, zasnęliśmy.

Bella.
Jeszcze nie wiem kogo, ale kogoś na pewno zaraz uduszę. Szarpnęłam Jacoba za ramię, żeby się obudził, a ten zerwał się na równe nogi.
- Co się stało, kochanie? Miałaś może zły sen?!
- Uspokój się i zejdź na dół. Ktoś się do nas dobija. -
- Kto normalny składa wizyty o szóstej rano? - Zapytał Jake, ubierając się.
- Nie mam pojęcia, ale jak się dowiem to go zabiję. W ogóle się nie wyspałam. - Odpowiedziałam, zakładając szlafrok. To była ciężka noc. Dowiedziałam się, że mój były chłopak, który mnie zranił, jest wampirem, a do tego mieszka w Forks. Udawałam przed Jacobem, że wszystko gra, żeby się nie martwił, a tak naprawdę miałam ochotę usiąść w kącie i płakać jak mała dziewczynka.
- Idziesz ze mną?
- Chodźmy. - Odpowiedziałam, łapiąc Jacoba za rękę. Zeszliśmy na dół i otworzyliśmy drzwi.
- Tata?! Co ty tu robisz o tej godzinie?
- Renee napisała mi, że Edward wrócił. Zobaczyłem dopiero jak się obudziłem i od razu wsiadłem do wozu. Bello jak się czujesz? Wszystko w porządku? Tak się martwiłem...
- Najlepiej nie jest, ale jakoś się trzymam. Nie chcę o tym rozmawiać. - Widziałam, jak Charlie wpatrywał się w Jacoba, szukając potwierdzenia moich słów. Gdy Jake kiwnął głową, Charlie wzruszył ramionami i wszedł do środka.
- Obudziłem was?
- No tak trochę... - Powiedział Jacob, uciekając wzrokiem w bok. Nie wiedziałam dla czego.
- Przepraszam. Musiałem się upewnić, że Bella się ... Że wszystko okej.
- Że Bella się nie załamie? Nie rozumiem dlaczego wszyscy od razu spodziewali się, że będzie jak kiedyś... - Pod koniec głos mi się załamał. Zamrugałam kilkakrotnie, żeby z moich oczu nie popłynęły łzy. Dlaczego oni mi to utrudniają. I tak już jest mi ciężko, a ich ciągłe gadanie o tym i pytania o mój stan, dobijają mnie. Jeszcze trochę i zacznę krzyczeć, żeby się nie udusić. Tak. Chciałabym usiąść, popłakać, powspominać, ale staram się być silna dla nich wszystkich. Uczucia, które próbuję zatrzymać dla siebie, duszą mnie.
- Przepraszam. Pójdę już. Dziś poniedziałek. Spóźnię się do pracy.
- Odprowadzę cię, Charlie. - Powiedział Jake i poszedł za tatą do drzwi, a ja zostałam w salonie. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Od razu ją wytarłam, żeby Jake jej nie zauważył. 
- Pojechał.
- To dobrze. Nie chcę, żeby się o mnie martwił. Jake mógłbyś nie wspominać już o tym co się stało? Niech nasze życie toczy się jak wcześniej.
- Jeśli tego chcesz. Pójdę zrobić coś na śniadanie, a ty idź się ubierz.
- Okej. Zrób więcej. Obudzę Renee i Phila. O 11 mają samolot.
- Już jadą?
- Niestety. - Odpowiedziałam i poszłam się ubrać. Gdy byłam już gotowa, poszłam obudzić mamę i Phila. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Nic. Zapukałam głośniej.
- Proszę!
- To ja - powiedziałam, wchodząc cicho. - Jacob zrobił śniadanie.
- Już schodzimy, kochanie.
- O dziesiątej, Jake odwiezie was na lotnisko.
- Jesteś pewna, że mogę jechać?
- Oczywiście. Nie wyganiam cię. Wiecie, że ten dom jest też waszym domem, ale chcę żebyśmy udawali, że nic się nie stało.
- No dobrze. Zaraz zejdziemy na śniadanie.
- Okej. - Odpowiedziałam i zeszłam na dół. Jacob kończył smażyć jajecznicę. Usiadłam ospale przy stole i obserwowałam jak się krząta. Zauważyłam, że co jakiś czas zerkał na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Muszę sobie znaleźć jakąś pracę.
- Chcesz pracować?
- Muszę zająć czymś myśli, a poza tym potrzebujemy pieniędzy.
- Jak uważasz.
- Myślałeś może o dacie ślubu?
- Nie, ale chciałbym żeby był jak najszybciej.
- Trzeba wszystko zorganizować. Poproszę Emliy i Leah o pomoc. Mamy kwiecień. Myślę, że jak się od razu weźmiemy do roboty zdążymy do lipca. Jak myślisz?
- Lipiec jest moim ulubionym miesiącem. Myślę, że będzie wspaniale. Już się nie mogę doczekać , Bello..
- Tak. Ja też. -Powiedziałam i westchnęłam.
- Nie cieszysz się?
- Nie, nie. Cieszę, ale zrozum...  Jestem zmęczona i myślę nad tym wszystkim co się stało. Wiem, że kazałam wam o tym nie mówić, a sama zaczęłam temat, ale nie mam już siły udawać, że nic mi nie jest. Przynajmniej przy tobie.
- Bells, wiesz, że cię kocham. Zawsze możesz na mnie liczyć  i  nie musisz przede mną udawać twardej. Uparta jesteś, wiesz?
- Wiem. Przytul mnie, proszę.
- Moja Bells. No chodź tu! - Powiedział i rozłożył ręce. Wtuliłam się w niego, wdychając jego zapach.
- Chciałabym, żeby wszystko było dobrze.
- Obiecuję ci, że tak będzie. Nawet nie odczujesz jego obecności.
- Mam nadzieję... - Odpowiedziałam, wtulając się w niego mocniej.
- Aż miło na nich popatrzeć, prawda?
- Zgadzam się z tobą, kochanie. My też się tak kiedyś zachowywaliśmy. Ślub  wszystko zmieni,  Jake. Pamiętaj.
- Nie strasz ich Phill. Córeczko po ślubie jest jeszcze lepiej.
- Z Jacobem jest mi dobrze bez ślubu i myślę, że po ślubie będzie mi z nim jeszcze lepiej. Kocham go.
- A ja kocham ją. - Powiedział Jake i uśmiechnął się do mnie. Mama z Philem usiedli do stołu, a ja i Jake wymknęliśmy się na spacer.
- To jak? Masz ochotę na przejażdżkę?
- Jak ja dawno nie jeździłam na twoim grzbiecie.
- No to masz okazję.
- A zabierzesz mnie na naszą polankę?
- Tak. Pobiegniemy granicą.
- Granicą?
- Pakt.
- Ach, no tak. Zapomniałam o granicy. Dobra. To idź się zmień.
- Zaraz wracam. - Powiedział, cmoknął mnie w policzek i już po chwili stał przede mną ogromny wilk.
- Moje kochane psisko. - Powiedziałam i podrapałam go za uchem, a Jacob zaśmiał się, co zabrzmiało jak szczekanie.  Położył się, żebym na niego wsiadła. Gdy byłam już na jego grzbiecie, podniósł się gwałtownie, a ja krzyknęłam jak jakaś dziewczynka. Jake ponownie się zaśmiał i zaczął biec. Biegł z taką prędkością, że wszystko zlewało się w jeden wielki tunel. Wiatr rozwiewał mi włosy. Uśmiechałam się szeroko. Już zapomniałam jakie to jest fajne. Nagle Jacob gwałtownie się zatrzymał. Byliśmy na granicy, którą był strumyk, przepływający przez las, a po drugiej stronie stały trzy wampirzyce. Na ich widok każda dziewczyna nabawiłaby się kompleksów.
- Jake! - Krzyknęłam panicznie i pociągnęłam go za sierść, żeby zaczął biec dalej. Wystraszyłam się tych wampirzyc, ale gorzej bałam się tego, że zaraz pojawi się z nimi Edward. Jacob zatrzymał się dopiero na polanie. Zeszłam z jego grzbietu i zszokowana usiadłam na ziemi. Jacob wszedł w krzaki i już po chwili wrócił w postaci człowieka.
- Nic ci nie jest? Przestraszyłaś się?
- Tak. Trochę. Bardzo. Przytul mnie.
- Przepraszam. Nie powinienem się zatrzymywać. Zaskoczyły mnie. - Powiedział, przytulając mnie.
- Nic się nie stało. Bardziej bałam się tego, że tam będzie Edward.
- Nie myśl o nim, kochanie. - Powiedział, całując mnie w czoło.
- Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.
- Wracamy do domu?
Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Była dopiero ósma.
- Posiedźmy tu z pół godzinki. Wiesz jak lubię siedzieć na tej polanie.
- Skoro chcesz.
-Chcę.
- Wieczorem jest ognisko plemienne. Pójdziemy?
- Tak. Pójdziemy.
- Jesteś smutna. - Nie było to pytanie, ale i tak odpowiedziałam.
- Tak. Nie chcę być.
- Masz prawo być smutna, ale ja zrobię wszystko, żebyś taka nie była. - Powiedział, uśmiechnął się i zaczął mnie gilgotać. Zaczęłam się śmiać i krzyczeć. Próbowałam wyrwać się z uścisku Jacoba, ale jego zacisnęły się wokół mnie jak łańcuchy.
- Jake! - Wykrzyknęłam pomiędzy atakami śmiechu, od którego bolał mnie już brzuch.
- Co? - Zapytał, przerywając łaskotanie.
- Starczy już... - Powiedziałam. Sapałam ciężko jakbym przed chwilą przebiegła maraton.
- Nie będziesz się już smucić? Bo jeśli tak...
- Nie! Nie będę. Musimy już wracać.
- Jak sobie moja pani życzy. Zaraz wracam. - I już po chwili zginął w krzakach, żeby pojawić się w postaci wilka. Wdrapałam się na jego grzbiet, podrapałam za uchem i złapałam mocno sierść, żeby nie spaść. Już po chwili wiatr rozwiewał mi włosy, a ja śmiałam się w głos jak mała dziewczynka.
                                                                            
(10.30 - lotnisko)

- Będę za tobą tęsknić, córeczko.
- Ja za tobą też, mamo. Za tobą i Philem.
- Chodź tu do mnie. - Powiedziała mama, przytulając mnie.
- Niedłógo znów się zobaczymy.
- Tak. Osobiście obiecuję, że za miesiąc to my do was przylecimy.
- Trzymam cię za słowo Jacob.
- Do zobaczenia Phil. - Powiedziałam, przytulając go.
- Trzymaj się mała.  Będę na was czekał.
- Jacob, obiecaj mi, że będziesz się nią zajmował.
- Tak dobrze jak tylko potrafię, Renee.
- Musicie już iść. - Powiedziałam, łapiąc Jacoba za rękę i wtulając się w niego.
- Ten czas tak szybko leci. Do zobaczenia. Pa, pa!
- Pa! ... Poszli sobie, Jake. - Powiedziałam, a z moich oczu pociekły łzy.
- Nie płacz, Bello. Niedłógo znów się zobaczycie.
- Tak. Wiem. Wracajmy już do domu. - Powiedziałam, wydmuchując nos w chusteczkę.
- Chodź. - Powiedział, obejmując mnie i prowadząc w stronę wyjścia.
- Dziękuję. - Powiedziałam, kiedy Jacob otworzył mi drzwi do samochodu. Wsiadł do samochodu i wyruszyliśmy.
- Jake?
- Tak, kochanie?
- Wataha wie, że Edward wrócił? - Mój głos był cichy i smutny.
- Nie. Wiesz, że będę musiał im dzisiaj powiedzieć?
Nie odpowiedziałam, tylko kiwnęłam potakująco głową. Przez resztę drogi żadne z nas nie odezwało się nawet słowem.


Wieczór - perspektywa Jacoba.

- Bello, pośpiesz się!- Już pół godziny siedzę w samochodzie i czekam na Belle. Moja ukochana jak zwykle nie wiedziała w co się ubrać.
- Już jestem. Przepraszam. Możemy jechać.
- Nareszcie. Nie rozumiem dlaczego to zajęło ci tak dużo czasu. Jedziemy tylko na ognisko.
- Ognisko czy nie, trzeba jakoś wyglądać.
- Widzę, że masz lepszy humor.
- Nie do końca. Po prostu nie chcę psuć wszystkim humoru, więc chociaż staram się nie wyglądać jakbym była w totalnej rozsypce.
- A jesteś w totalnej rozsypce?
- Nie wiem. Czuje się okropnie, ale nie tak do końca. Boje się, że przez niego moje życie ponownie zamieni się w koszmar, ale wiem, że teraz mam ciebie i zawsze mi pomożesz. W sumie nie wiem jak się tak do końca czuję. Trochę pogmatwane, no nie?
- Nie. Masz prawo być zagubiona.
- Może i masz rację. Wiesz, myślę, że te ognisko dobrze mi zrobi.
- Tak. Oderwiesz się choć na chwilę od tych ponurych myśli. Zaraz będziemy na miejscu.

- Bella! Jacob! Dobrze, że już jesteście. Musimy wam kogoś przedstawić.
- Kogo? - Zapytaliśmy równocześnie.
- To Natalie. Kuzynka Leah i Setha. Nasz najnowszy nabytek.
- Cześć. - Dziewczyna pomachała nam, uśmiechając się wesoło. Miała krótkie, kruczoczarne włosy i drobną figurę. Gdy się uśmiechała, przypominała mi elfa.
- Hej. Jestem Jacob, a to moja narzeczona, Bella.
- Bardzo mi miło.
- Mi także.
- Dołączyłaś do sfory?
- Tak. Jestem drugą wilczycą w tej sforze. To wszystko jest dal mnie takie dziwne i nowe.
- Wiem coś o tym. Uwierz mi, że z czasem się przyzwyczaisz. - Powiedziałam, siadając obok Natalie i przytulając się do Jacoba.
- Taką mam nadzieję.
- Nati będzie teraz z nami mieszkała.
- Jak to się stało, że przeszła przemianę?
- Przecież wiesz jak to działa.
- Niby tak, ale...
- Dziewczyna przyjechała w nieodpowiednim czasie. W Forks pojawiły się wampiry i bum. Przemiana gotowa.
- Billy! Jak miło cię widzieć.
- Ciebie również Bello.
- Hej! - Jacob próbował przekrzyczeć całą watahę co było naprawdę trudne. Wszyscy krzyczeli, rozmawiali i śmiali się. Też chciałabym być taka wesoła, a nie tylko taką udawać. Gdy wszyscy ucichli i spojrzeli na Jacoba, ten zaczął opowiadać.
- Jak wiecie w Forks pojawiły się wampiry. Ich rodzina się zwiększyła. Niestety jednym z wampirów, który do nich dołączył jest Edward. - Gdy wypowiedział te imię cała się skuliłam. Czułam na sobie wzrok wszystkich zebranych, słyszałam jak wciągają powietrze.
- Ten Edward? - Zapytała wstrząśnięta Emily. Pokiwałam lekko głową. Czułam, że do moich oczu napływają łzy.
- Wszyscy oprócz Natalie wiemy co ten Dupek zrobił mojej Belli. Dowiedzieliśmy się dopiero wczoraj. Przypadkiem znalazłem stare zdjęcie, na którym był właśnie on. Przyrzekam, że gdyby nie pakt, zabiłbym pijawkę! - Z każdym słowem głos Jacoba stawał się głośniejszy. Gdy skończył, usiadł i przytulił mnie mocno. Wszyscy zaczęli mnie pocieszać, a ja kiwałam potakująco głową i uśmiechałam się smutno. Cały czas walczyłam z napływającymi łzami.
- Dziękuję, że się o mnie martwicie, ale proszę was o to, żebyście zachowywali się tak jak dotąd. Niech ten fakt nie zmienia waszego zachowania w stosunku do mnie. Jakbyście cały czas mnie pocieszali, czułabym się jeszcze gorzej. - Mój głos był cichy i zachrypnięty.
- Skoro Bella o to prosi, zachowujmy się tak jak wcześniej. Usiądźcie wszyscy. Zaraz zaczynam.
- Dziękuję co Billy.
- Nie ma za co. Jesteś moją rodziną i kocham cię jak rodzoną córkę. Zawsze możesz na mnie liczyć. -Powiedział Billy i zaczął opowiadać plemienne legendy. Słyszałam je już setki razy, ale za każdym razem wydawały mi się coraz ciekawsze. Przy tych opowieściach całkowicie zapomniałam o całym świecie. Tak było i tym razem. Słuchałam głosu Billy' ego, wtulona w Jacoba.

_______________________________________________

I oto kolejny rozdział powierzam w wasze ręce. Liczę na szczere opinie. Negatywne czy pozytywne.
Informacje o nowych rozdziałach na waszych blogach zostawiajcie  w zakładce - spam - .
Przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy, które wyłapiecie. xD 
To chyba tyle... ? ;D
Pozdrawiam ; **. !!!
Marta ...

4 komentarze:


  1. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D
    JA po prostu KOCHAM TO CO PISZESZ:)
    Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu kolejnych rozdziałów:) Z niecierpliwością czekam na kolejny-:BŁAGAM dodaj go szybko! ) Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzoooooo fajne ! Ale co jej Edward zrobił ? Czekam na NN .
    Buziaki Selinka :*
    Zapraszam do mnie na nowe rozdziały !
    http://mycrazystorycc.blogspot.com/
    http://slowdownrobandselenanewstory.blogspot.com/
    http://robertpattinson-and-emmawatson.blogspot.com/
    http://selinkaheartmydreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj prolog to się dowiesz ;p
      Dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam ;**.
      Marta ...

      Usuń
  3. Świetneświetneświetne ŚWIETNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Coraz bardziej rozkręca się akcja i coraz bardziej mi się to podoba ^^
    Jake jest taaaaki kochaniutki! Słodki wilczek :P
    Czekam na NN z niecierpliwością!
    NIech wena bd z Tobą!
    Buziaczki ;*

    Ps. Zapraszam na podwójną nocię na moim blogu :D

    OdpowiedzUsuń