sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 9

Perspektywa Belli.


Czułam, że powoli wybudzam się ze snu. Z ociąganiem otworzyłam oczy i spostrzegłam, że w pomieszczeniu jest ciemno. Spojrzałam na okno. Zmierzchało. Zdziwiłam się, więc spojrzałam na zegarek. Było po osiemnastej. Szybko dokonałam obliczeń i z zaskoczeniem odkryłam, że byłam nieprzytomna przez siedemnaście godzin. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Z zadowoleniem odkryłam, że nie czuję bólu, ale zaraz dotarło do mnie, że to tylko tymczasowe. Tabletki nadal działały, otumaniając mój umysł. Trudno mi było się na czymkolwiek skoncentrować. Wstałam z sofy i aż skrzywiłam się z bólu.
- Przeklęty stolik! Ała! - powiedziałam sama do siebie, czując, że kawałek szkła wbił mi się w nogę, a ciężki gips pociągnął do dołu złamaną rękę. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie zostawiłam temblak, aż przypomniało mi się, że jest w sypialni. Usiadłam z powrotem na łóżko i zobaczyłam w jakim stanie jest moja noga. Nie było aż tak źle, ale sama nie wyciągnę sobie tego szkła.
- Przeklęty gips! - Krzyknęłam coraz bardziej zdenerwowana. Powoli odzyskiwałam pełną świadomość i czułam, że wszystko do mnie wraca i, że już niedługo ból i te uczucie straty powróci w zdwojonej sile. W całym domu panowała idealna cisza, dlatego podskoczyłam jak oparzona gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Przez chwilę bałam się, że to może być Jacob, ale to nie było w jego stylu. Wiedziałam, że nie przyszedłby tutaj. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Otwarte! - Krzyknęłam, ponieważ nie dałabym rady dojść do drzwi.
- Bello?! - No tak. Charlie właśnie przed chwilą skończył pracę, więc mogłam się spodziewać jego odwiedzin.
- Jestem w salonie. - Usłyszałam kilka ciężkich kroków i już po chwili przede mną stał mój ojciec. Spojrzał na rozbity stolik, moją skaleczoną stopę i twarz wykrzywioną bólem.
- Co się stało?! - Zapytał zaniepokojony. Nie chciałam mówić mu o tabletkach i utracie przytomności, ale jak wytłumaczę mu, że rozbiłam gipsem stolik.
- Tato, ja nie mogę wstać, ale jakbyś mógł to podaj mi telefon. O ile dobrze pamiętam to jest w kuchni i zamieć szkło zanim i ty sobie coś zrobisz - powiedziałam cicho, wymigując sie od odpowiedzi. Ta, chciałoby się...
- Najpierw wytłumacz mi co się stało.
- Nic takiego. Przez nieuwagę walnęłam gipsem w stolik, a gdy chciałam wstać, żeby to posprzątać, skaleczyłam się w nogę. - Po jego minie widziałam, że nie do końca mi uwierzył, ale nic więcej nie mówił tylko poszedł po telefon i zmiotkę. Podziękowałam mu, gdy podał mi telefon i uśmiechnęłam się sztucznie.
Miałam ochotę zamknąć się w sypialni i zostać sama, ale wiedziałam, że Charlie mnie teraz nie zostawi. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dwadzieścia nieodebranych połączeń od Emily i dwa od Charliego. Pewnie dzwonili gdy byłam nieprzytomna. Emily. Pewnie już wiedziała o tym co się stało i wydzwaniała martwiąc się o mnie. Jest kochana, ale naprawdę nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Wsadziłam telefon do kieszeni i oparłam się o puchate poduszki. Jacob je uwielbiał, a nawet pachniały nim. Wszystko w tym domu przypominało mi o Jacobie. Spojrzałam na ścianę, pod którą nakryłam go z Natalie i kilka łez spłynęło mi po policzkach.
- Znowu płaczesz? Wszystko będzie dobrze Bello. Zobaczysz, że... - tacie przerwało pukanie do drzwi. - Otworzę. - Powiedział i wyszedł z salonu. Dlaczego akurat wtedy gdy chce być sama, wszyscy mnie odwiedzają? Otarłam wierzchem dłoni łzy i starałam się żeby kolejne nie spłynęły po moich policzkach.
- Och, Bello. Tak mi przykro! Dzwoniłam do ciebie. Dlaczego nie odbierałaś? Kochanie jak się czujesz? Mocno boli? - To Emily wpadła do salonu jak burza i przytuliła mnie mocno, zadając tysiące pytań na raz.
- Wszystko dobrze - skłamałam, próbując się uśmiechnąć, ale Emily za dobrze mnie zna, żeby mi uwierzyć. Od razu zorientowała się w jakim jestem stanie i westchnęła ciężko.
- Właśnie widzę. Co ci się stało w nogę? Och, przecież masz kawałek szkła w stopię. Poczekaj, zaraz wrócę i opatrzę ci tę ranę - powiedziała i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź pobiegła na górę do łazienki. Znała ten dom jak własną kieszeń i już po chwili wróciła z apteczką, pensetą i temblakiem.
- Powiedz jeśli będzie boleć - powiedziała i zabrała się za wyciąganie odłamka szkła, a ja przez chwilę zastanawiałam się gdzie jest Charlie. Usłyszałam, że krząta się po kuchni. Czułam, że Emily wyciągnęła szkło i zauważyłam, że chciała położyć je na stoliku.
- Bello, tu stał stolik. Och, to właśnie stąd to szkło, prawda? - Była tak roztrzepana, że nawet nie zauważyła, że coś się zmieniło. Pokiwałam ponuro głową na znak, że się z nią zgadzam, a później zagłębiłam się w własnych myślach. Cały czas czułam się taka pusta. Jakby z odejściem Jake' a, wyparowały wszystkie moje wnętrzności. Wszystkie oprócz serca. Zranionego serca. Ten smutek i ta świadomość straty sprawiała, że dusiłam się i coraz ciężej było mi oddychać. Wiedziałam, że zaraz wpadnę w panikę i nikt mi nie pomoże. Nie chciałam, żeby Emily i Charlie, byli tego świadkami, ale czułam, że ten moment zbliża się nie ubłagalnie.
Bałam się tego bólu i miałam ochotę ponownie odlecieć. Odciąć się od rzeczywistości i zapomnieć o problemach. Gdyby tylko ich nie było, zażyłabym kolejną porcję tabletek.
- Skończyłam - oznajmiła Emily sprzątając strzępki bandaża i zużyte gazy. Wzięłam temblak, który położyła na oparciu sofy i czekałam, aż wyjdzie do kuchni. Gdy tylko straciła mnie z oczu, wstałam i kuśtykając ruszyłam w stronę schodów. Prawie mi się udało, ale ktoś ponownie zapukał do drzwi. Zaklęłam cicho i krzyknęłam:
- Otworzę!
Pokuśtykałam w stronę drzwi i otworzyłam.
- O nie - jęknęłam żałośnie i spróbowałam zatrzasnąć drzwi, ale osoba, która za nimi stała, wsadziła nogę pomiędzy futrynę, a drzwi, uniemożliwiając mi to.
- Czego tu chcesz?!- Warknęłam zdenerwowana. Łzy zaczęły płynąć mi po policzkach strumieniami.
- Chce tylko porozmawiać. Poza tym mam twoje zakupy.
- Nie chce rozmawiać. Powiedziałam ci już, że cię nienawidzę!
- Bello? Wszystko w porządku?! - Krzyknęłam za głośno i Charlie się zainteresował. Modliłam się żeby tu tylko nie przyszedł. Wściekłby się i jak nic zrobiłby Edwardowi wielką awanturę.
- Wszystko w porządku, tato! Naprawdę! - Odkrzyknęłam mu i spojrzałam z powrotem na Edwarda.
- Rozumiem. Nie oczekuję od ciebie tego, że mi wybaczysz.
- Po moim trupie.
- Właśnie. Proszę cię tylko o rozmowę.
- Dlaczego niby miałabym się zgodzić?
- Proszę - powiedział, podając mi torby jakby to miało mnie przekupić. Wzięłam je, okazując mu jak najwięcej wrogości..
- Nie! Nie teraz. Jeśli już musisz marnować mój czas, przyjdź jutro z rana.
Nie czekając na odpowiedź zamknęłam drzwi i wróciłam do kuchni. Całą twarz miałam zalaną łzami, a nos zapchany.
- Kto to był? - Spytała zaniepokojona Emily kiedy mnie zobaczyła. Przytuliła mnie do siebie jak małe dziecko. Charlie podszedł do nas i zaczął głaskać mnie po głowie. Tak się o mnie troszczą. Czułam w gardle wielką gulę, która uniemożliwiała mi mówienie.
- Jacob? - Zapytał zatroskany Charlie. Pokręciłam przecząco głową. Emily spojrzała na torby w mojej ręce.
- To był Edward, prawda? Czego on tu chciał?
- Porozmawiać.
- Jak on śmiał się tu pokazywać?! Jeszcze raz go tu zobaczę to raz na zawszę wybiję mu z głowy nękanie cie!
- Nie trzeba tato. Przepraszam was, ale ja pójdę na górę. Chcę pobyć trochę sama.
- Jeśli tego właśnie potrzebujesz. Wrócę do La Push po rzeczy i zostanę u ciebie na noc.
- Nie. Dam sobie radę sama.
- Ale ja się nie pytałam tylko oznajmiłam ci, że z tobą zostanę. To nie podlega dyskusji.
- Ale...
- Jeśli chcesz możesz siedzieć cały czas zamknięta w swojej sypialni, ale ja i tak zostanę.
- W takim razie ja pojadę do domu. Trzymaj się Bells. - Powiedział tata, przytulając mnie i poszedł. Wiedziałam, że się o mnie martwił, ale wiedziałam także, że nienawidził łez i gdy tylko usłyszał, że będę miała opiekę, postanowił się ulotnić.
- Mnie się nie pozbędziesz - powiedziała Emily, gdy na nią spojrzałam.  Oparła się o blat kuchenny i czekała na moją reakcję. Wiedziałam, że nie przekonam jej do zmiany zdania, ale wiedziałam też, że nie będę teraz dla niej najlepszym towarzystwem. Ona potrzebuje teraz opieki, a ja jej tego nie zapewnię. Wtedy wpadłam na pewien pomysł.
- Skoro musisz już zostać to weź ze sobą  Sama. Nie chcę żebyś była sama, a ja nie jestem w nastroju do rozmów. Możecie zostać jak długo chcecie. Ja i tak nie będę wychodzić z sypialni. Wiesz, gdzie jest pokój gościnny. Czujcie się jak u siebie w domu - powiedziałam i wyszłam z kuchni nie czekając na odpowiedź. Kuśtykając, weszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Czułam się okropnie, a najgorsze było to, że... Trudno było mi się do tego przyznać sama przed sobą, ponieważ po czymś takim powinnam nienawidzić Jacoba, a ja za nim tęskniłam, a do tego zgodziłam się porozmawiać z Edwardem. Kolejnym facetem, który mnie zranił. Czy oni wszyscy są tacy sami? Dlaczego to wszystko musi tak boleć. Dlaczego choć raz w życiu nie mogę być w pełni szczęśliwa? Edward... Teraz miałam ochotę zafundować sobie za to porządnego kopa. Wiedziałam jak to na mnie wpłynie, a jednak się zgodziłam. Czuję, że jeszcze tego srogo pożałuję. Wiecie jak to jest dowiedzieć się o zdradzie i to po raz kolejny? Gdyby ktoś kazał mi opisać jak się teraz czuję to odpowiedziałabym, że czuje się jakbym była głęboką, pustą studnią. Ból rozchodził się po moim ciele szukając dna, którego nie było. Pojawiało się go coraz więcej i więcej. Można powiedzieć, że rozsadzał mnie od środka. Tak bardzo chciałabym żeby to był tylko zły sen. Koszmar, z którego ciężko się obudzić. Pragnęłam mieć przy sobie kochającą mnie osobę, Jacoba, ale go nie było. Już nigdy nie będzie. Nigdy już nie usłyszę od niego, że mnie kocha. Tyle razy mi to powtarzał, a ja teraz zastanawiam się czy to były tylko puste słowa rzucane na wiatr i czy choć raz powiedział mi to szczerze. Może był ze mną tylko z litośći. Ulitował się nad biedną, zranioną Bellą. Czy umiałby tak udawać? Miałam okazje przekonać się, że Jake jest świetnym aktorem, ale czy aż tak świetnym... Miałam szczerą nadzieję, że Jacob mnie kocha, a przynajmniej kochał bo teraz to już czas przeszły. Czy kiedykolwiek pogodzę się jeszcze z Jacobem? Czy będę w stanie mu jeszcze zaufać? Szczerze w to wątpiłam.

Perspektywa Jacoba.

Stanąłem przed drzwiami Clearwaterów i zapukałem cicho. Czekając aż drzwi się otworzą, zastanawiałem się co ja jej w ogóle powiem. Nakaże zeznawać przed Bellą, że to ona mnie pocałowała i, że ja nie jestem niczemu winien. Szczerze mówiąc to tak właśnie chciałbym zrobić, ale to nie rozwiązałoby problemu. Usłyszałem ciche kroki i serce przyśpieszyło mi ze zdenerwowania. Dlaczego aż tak się stresowałem? W końcu drzwi się otworzyły i stanął w nich zaspany Seth.
- Cześć stary. Sorki, że cię obudziłem, ale mam sprawę do Natalie.
- Poczekaj - odpowiedział, uśmiechając się. - Zaraz ją zawołam. Wejdziesz?
- Nie. Poczekam tutaj - odpowiedziałem mu, opierając się o framugę drzwi. Seth pokiwał głową i zniknął w domu. Przez chwilę zastanawiałem się czy Natalie w ogóle zechce się ze mną widzieć, ale moje wątpliwości zniknęły gdy zobaczyłem ją idącą w moją stronę.
- Witaj. Czego chcesz? - powiedziała cicho przyglądając się swoim stopom.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. Przejdźmy się. - Byłem spięty i to nawet bardzo. Natalie nie ruszyła się nawet o centymetr i już myślałem, że nie będzie chciała ze mną iść, ale po chwili zastanowienia wyszła na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi. Ruszyła do przodu nie sprawdzając czy idę za nią. Przez chwilę chciałem zostać, wkurzony, że nie zwracała na mnie uwagi, ale poszedłem za nią. Zaprowadziła mnie na plaże i usiadła na jednym z wyrzuconych na brzeg konarów drzewa.
- Jacob... Ja chciałam cię przeprosić - powiedziała, bawiąc się swoimi palcami. Zaskoczyła mnie i to bardzo.
- Nie powiem, że nie ma za co. Twoje zachowanie było karygodne. Dlaczego to zrobiłaś? Sprawiłaś przykrość nie tylko mi, ale i Belli, i sobie, a nawet wszystkim członkom sfory. Wiedziałaś, że to przyniesie takie skutki, więc dlaczego?
- Bo cię kocham i chciałam być tak samo szczęśliwa jak wy wszyscy. Wiesz, dużo o tym myślałam i teraz wiem, że postąpiłam bardzo źle, ale czasu nie cofnę - powiedziała, wzruszając ramionami. Ten gest bardzo mnie rozwścieczył.
- A czy ciebie to w ogóle obchodzi?! Gdybyś mogła cofnąć czas, zrobiłabyś to samo, prawda? Nie zważając na skutki swoich czynów!
- Jacob to nie jest tak! Przepraszam!
- To wytłumacz mi jak!
- Wiesz jak działa wpojenie? Czasami to ono decyduje o tym co mam zrobić i powiedzieć. Ponoszą mnie emocje i jestem gotowa zrobić wszystko żebyś tylko odwzajemnił moje uczucia, a później gdy już zostaję sama, żałuję! Nie prosiłam się wcale o bycie wilkiem, a o wpojenie się w zajętego faceta tym bardziej! Po prostu to jest silniejsze ode mnie! - Wykrzyczała te słowa, zrywając się na równe nogi i zaczęła płakać. Ze złości zaczęła cała drgać i musiałem coś zrobić żeby się uspokoiła.
- Natalie, uspokój się - powiedziałem, kładąc rękę na jej ramieniu. - Oddychaj głęboko. To ci pomoże.
Zastosowała się do moich zaleceń i już po chwili drganie ustało. Posadziłem ją z powrotem na konarze i zaczekałem, aż uspokoi się do końca.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam - wyszeptała cicho,wycierając łzy. - Co mogę zrobić, żeby to naprawić?
- Nie wiem czy tu da się cokolwiek naprawić, ale mam pewien pomysł. Może po prostu powiesz Belli jak dokładnie przebiegła nasza kłótnia?
- Rozmawiałeś z nią?
- Nie. Wątpię, że chciałaby mnie wysłuchać.
- To dlaczego miałaby wysłuchać mnie? Po tym wszystkim na pewno mnie nienawidzi.
- Warto spróbować.
- Jake, nie obraź się, ale nie wyglądasz na zbytnio załamanego. Kochasz ją w ogóle?
- Czy ją kocham? Bella jest całym moim życiem. Powietrzem, ziemią, wszystkim. Może nie wyglądam na załamanego, ale w środku czuję się strasznie. Tak jakby ktoś wyrwał mi ze środka serce. Tym sercem była Bella. Natalie, czy ty wiesz jak ciężko żyje się ze świadomością, że kogoś się zawiodło? Belle już raz zraniono i nawet nie zdajesz sobie pojęcia jak ciężko było odbudować na nowo jej zaufanie, a teraz to ja ją zraniłem chociaż tak dużo jej naobiecywałem. Mieliśmy wziąć ślub, tyle razy mówiłem jej, że że ją kocham, a ona pewnie myśli teraz, że to były słowa rzucane na wiatr. Wiesz jak ja się czuję z tą świadomością, że zawiodłem moją Belle?
- Nie, nie wiem jak się czujesz, ale uwierz mi, że mi też nie jest łatwo.
- Wierzę ci Natalie. Więc jak? Mogę liczyć na twoją pomoc?
- Oczywiście. Jestem wam to winna. Tylko pozwól mi się na to przygotować. 
- Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę.
- Jaką?
- Daj mi znać gdy zdecydujesz się już na tę rozmowę. Chciałbym, żebyś przekazała coś Belli.
- Dlaczego sam jej tego nie przekażesz?
- Boję się spojrzeć jej w oczy. Boje się tego co mogę od niej usłyszeć... - Taka była prawda. Bałem się spojrzeć w oczy Belli. Byłem tchórzem.
- Nie. Nie zrobię tego. Jak chcesz się z nią pogodzić skoro boisz się spojrzeć jej w oczy. Przykro mi, ale nie mam zamiaru bawić się w głuchy telefon. Sam przekażesz jej to co chcesz jej powiedzieć. Ja po prostu jej wszystko wytłumaczę. Pójdę już. Mam patrol z Paulem. Cześć - powiedziała i pobiegła w stronę lasu, a ja zostałem i wpatrywałem się w fale rozbijające się o brzeg. Natalie miała racje. Jak miałem pogodzić się z Bellą skoro bałem się z nią porozmawiać? Ale jak mam spojrzeć jej w oczy po tym jak ją zraniłem. Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, ale to nie możliwe. Tak bardzo chciałbym znów się do niej przytulić i poczuć zapach jej ulubionych perfum, powiedzieć jej, że bardzo ją kocham. Czy będę miał jeszcze taką okazję? Tak bardzo tego pragnę...


Dzień później - perspektywa Edwarda.

Wampir, który boi się zwykłej dziewczyny, a raczej tego co od niej usłyszy. Już z pięć minut stoję przed drzwiami Belli, ale dotąd nie zebrałem w sobie tyle odwagi żeby zapukać. Sam chciałem tej rozmowy, a teraz się jej obawiam. W końcu zebrałem w sobie tyle odwagi żeby zapukać. Wziąłem głębszy oddech żeby się uspokoić i zachować zdrowy rozum przy Belli. Drzwi otworzyły się, ale nie stanęła w nich Bella tylko jakaś czarnowłosa dziewczyna. Widziałem ją z Bellą wtedy na parkingu. Zmarszczyłem nos, ponieważ pachnało od niej wilkołakiem. Musiała być dziewczyną zmiennokształtnego.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytała, jakby wiedziała kim jestem. A może wiedziała... Może Bella jej się zwierzyła. - Żyjesz? Ha! Przecież ty nie żyjesz. Przepraszam za błąd. Będziesz dalej mi się tak przyglądał? Czego tu chcesz?
- Zostawmy temat mojej egzystencji. Chciałbym porozmawiać z Bells.
- Nie. Ona nie potrzebuje twojego towarzystwa.
- A mogłabyś ją tu poprosić?
- Śpi.
- Hym... - mruknąłem, wytężając słuch. Bella nie spała. Słyszałem jej cichy szloch w środku domu. - Mnie nie oszukasz. Poproś ją tu. Chciałbym od niej usłyszeć, że nie chce ze mną rozmawiać. 
- Poczekaj tu - powiedziała, poddając się. Widziałem, że martwi się o Belle, ale musiałem się z nią spotkać. Musiałem jej wszystko wyjaśnić i dowiedzieć się jak dużo wie.
- Nie chcę ci przeszkadzać, ale masz gościa. Edward. Mówiłam mu żeby sobie poszedł, ale...
- Porozmawiam z nim. - Słyszałem jak Bella wstaje z łóżka, schodzi po schodach, aż w końcu stanęła przede mną. Wyglądała marnie. Miała podkrążone oczy, spuchnięty nos, rękę w gipsie i lekko utykała chodząc. Na jej twarzy było widać ślady łez. Cierpiała i to nawet bardzo. Nie wiedziałem z jakiego powodu. To było strasznie irytujące, że nie mogłem czytać w jej myślach. W pewnej chwili zapragnąłem przytulić ją i pocieszyć, ale bałem się wykonać jakikolwiek ruch.
- Pójdziemy się przejść czy będziesz się tak na mnie gapił? - powiedziała, zakładając buty.
- Przepraszam - wyszeptałem, puszczając ją przodem. Szła przed siebie nie sprawdzając czy idę za nią. Była przygarbiona jakby na jej ramionach spoczęły problemy całego świata. Zaprowadziła mnie w głąb lasu trzymając się obszaru niczyjego jakby dokładnie wiedziała którędy przebiega granica paktu i gdzie wolno mi być. Przez całą drogę nic nie mówiła. Usiadła pod jednym z drzew i spojrzała na mnie smutno. Chciałem się odezwać, ale wszystkie słowa wyparowały mi z głowy.
- Chciałeś porozmawiać, więc słucham.
- Bello... Błagam cię, wysłuchaj mnie do końca.
- Mów.
- Tyle razy powtarzałem sobie w głowie co ci powiem, a teraz po prostu braknie mi słów. Chciałbym... Chciałbym, abyś wiedziała co dokładnie wydarzyło się tamtego wieczoru... Ja...
- Ale ja wiem co się wydarzyło! Zastałam cię w łóżku z jakąś wywłoką! Zdradziłeś mnie, a ja się załamałam! Cierpiałam prze ciebie! - wykrzyczała mi to prosto w twarz, wstając. Miała do tego prawo. Wiedziałem jak się czuła, ponieważ ja czułem to samo.
- Bello... Wiesz, że jestem wampirem, prawda?
- Tak. Wiem, że jesteś pijawką - odburknęła mi.
- A czy wiesz, dlaczego stałem się tym czym jestem?
- Nie. Nie wiem i nie chce wiedzieć.
- Wysłuchaj mnie. Błagam - musiałem za wszelką cenę opowiedzieć jej całą tę historie. - Tamtego wieczoru byłem piany...
- Pamiętam - przerwała mi, marszcząc brwi jakby nad czymś się zastanawiała.
- To przez alkohol. Promile tak zawróciły mi w głowie, że nawet nie wiedziałem co robię. Ocknąłem się dopiero gdy zobaczyłem ciebie. Dopiero wtedy dotarło do mnie jak wielki błąd popełniłem. Wiem, że to nie jest żadna wymówka, ale taka jest prawda. Nie dałaś mi wtedy się wytłumaczyć, a później straciłem z tobą kontakt. Twoja matka nie chciała udzielić mi żadnych informacji chociaż błagałem ją o to na kolanach. Któregoś dnia powiedziała mi, że wyjechałaś, a wtedy się załamałem. Próbowałem się zabić, ale znalazł mnie Carlisle i zmienił w wampira. Zyskałem nową rodzinę, ale cały czas o tobie myślałem. Gdy zobaczyłem cię na tym parkingu, dotarło do mnie, że właśnie otrzymałem szansę żeby to naprawić - słowa wyleciały ze mnie jak z armaty. Zaczerpnąłem powietrza jakby było mi ono potrzebne i spojrzałem na twarz Belli. Z jej oczu płynęły łzy. Wpatrywała się we mnie, machając głową jakby coś ją opętało.
- Nie! Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Wiedziałam! Wiedziałem, że po tej rozmowie będę jeszcze bardziej cierpieć! Wiesz jak to jest zostać zdradzonym? Ja skosztowałam tego smaku już dwa razy. Po raz pierwszy kilka lat temu, a po raz drugi chyba dwa dni temu! Przez ten ból i smutek straciłam rachubę czasu! Nie potrafię myśleć o czymkolwiek innym! Wszyscy jesteście tacy sami! Nie powinieneś istnieć tak samo jak te przeklęte wilkołaki!- Głos jej się zamazywał, a z oczu wypływały coraz to nowsze łzy. Teraz wiedziałem dlaczego cierpi. Ktoś ponownie ją zdradził. Ktoś odnowił rany, które jej zadałem. Wiedziałem, że był to któryś z wilkołaków i nagle zapragnąłem go zabić. Za to, że skrzywdził Belle. Ona jest taka krucha i delikatna. Tak bardzo chciałbym po raz kolejny otoczyć ją opieką, ale wiedziałem, że to nie jest już możliwe. Podszedłem do niej, chcąc ją przytulić i pocieszyć. Przez chwile próbowała mnie odepchnąć, a później sama wtuliła się we mnie. Uśmiechnąłem się szeroko jakbym wygrał nagrodę... Moją nagrodą była Bella.


_______________________________________________________

Kolejny rozdział oddaję w wasze ręce i czekam na szczere opinie. ;p
Widzę, że dużo osób woli Edwarda ; D Hym... Szczerze to sama nie jestem pewna jak to się dalej potoczy. Mam w głowie dwa scenariusze. Jeden z Edwardem, a drugi z Jacobem. A może jakoś je połączę... O tak ;p Już to widzę! Haha...! Ale mam pomysła...!!
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział... Nauka i te sprawy.
Jak zwykle przepraszam za wszelkie wykryte błędy i powtarzam... Nie bójcie się ich mi wytknąć!
Pozdrawiam ; **!!
Martaa...

5 komentarzy:


  1. Witam kochana :*
    No to zacznijmy od początku. Rozdział super, tylko zaczynam szykować żyletki jak już pisałam poprzednim razem chyba się potne jak ona będzie z tym chujem (czy. Edward). Jak on teraz może mówić że ona jest taka krucha i delikatna skoro sam ją skrzywdził.
    Proszę, nie ja nie proszę ja błagam i to na kolanach niech Bella będzie z Jacobem. Niech on jej wszystko wyjaśni.
    Słonko weny ci życzę i to dużo, do napisania
    Alice

    Zapraszam na mojego bloga pojawiła się nowa NN
    http://wielkich-zmian-nadszegl-czas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele jest blogów Bella+Edward zrób coś wyjątkowego i napisz Bella+Jacob

      Usuń
  2. Rozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał <3 Tak szczerze to nie mogłam się doczekać kiedy będzie nowy nn <3
    Ja tam wolała bym aby Bella wybaczyła Edwardowi:) Alkohol robi różne rzeczy z człowiekiem a Jacob był trzeźwy i świadomy swoich czynów i tego co bella przeszła i powinien uważać!!!! Tak też mam nadzieję iż Bella wybaczy Edwardowi. A Jacob będzie z Natalie.
    Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Myślę, że pomiędzy Bellą a Edwardem się ułoży. A Bella z Jacobem sobie wszystko wytłumaczą. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja wole Edwarda. Jacoba nie lubię i nie polubię. Lubiłam go tylko w opowiadaniu,,Wypaleni''. No tam jest śliczniutko:-) Albo z Jazzem :-) Bella ma skaleczoną nóżkę...I zranione serduszko...Jak tu słooodko. A ja bd zaraz żygać tęczą. Ale rozdział i tak bardzo dobry:-) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń