poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 6

Perspektywa Belli ( miesiąc później )

Minął już miesiąc odkąd Edward pojawił się w Forks. Jak dotąd nie odczułam tego w jakiś szczególny sposób. Owszem, myślałam o nim i cały czas bałam się, że gdzieś go spotkam, ale jakoś dawałam radę. Nie powiem, był to szalony miesiąc. Dzięki pomocy moich druhen i Jacoba, udało mi się załatwić wszystkie najważniejsze rzeczy związane z naszym ślubem. W sumie zostało nam do załatwienia tylko kupno obrączek, garnituru i załatwienia jedzenia na przyjęcie. Jeszcze tylko dwa miesiące i zostanę panią Black. Już nie mogę doczekać się tego dnia. Nie powiem, całe te przygotowania były męczące, ale myślę, że było warto. Jak sobie to wyobrażam, wszystko wygląda jak z bajki. Jacob w ostatnich dniach zrobił się naprawdę kochany. Organizował różne romantyczne wieczory, na każdym kroku mówił mi jak bardzo mnie kocha, a nawet jeździł ze mną na zakupy i nie marudził, a to w jego przypadku jest naprawdę dużym wysiłkiem. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze pół godziny i będę wolna. Tydzień temu zaczęłam pracować w sklepie z wyposażeniem sportowym i biwakowym. Właścicielami byli rodzice Mika Newton, mojego przyjaciela z dzieciństwa. Byli naprawdę bardzo myli i szło się z nimi dogadać. Po pracy jadę z Jacobem do Sama i Emilly. Podobno będzie cała wataha, ponieważ Sam powiedział, że muszą nas o czymś powiadomić. Była to wielka tajemnica i nikt nie wiedział o co chodzi.
- Przynajmniej spędzimy miły wieczór. - Pomyślałam. Nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonków, zwiastując przyjście klienta. Spojrzałam na niego. Był to wysoki, bardzo przystojny blondyn. Jego nieskazitelnie blada skóra wręcz raziła swoim pięknem. Przez chwile miałam ochotę dotknąć jego policka żeby sprawdzić czy jest tak gładka na jaką wygląda. Przyjrzałam mu się dokładnie i wtedy zorientowałam się, że jest to Carlisle Cullen. Wampir. Zamarłam, wpatrując się w jego złote tęczówki. Każdy normalny człowiek, który wiedziałby, że stoi przed nim wampir, wystraszyłby się na śmierć, ale ja wiedziałam, że on nie zrobi mi krzywdy. Jedyne czego się bałam to to, że za chwilę pojawią się inni, a z nimi On.
- Chalo... - Dopiero po chwili zorientowałam się, że stoję z otwartą buzią i wpatruję się w niego. Nawet nie słyszałam, że coś mówił.
- Przepraszam. W czym mogę pomóc? - Myślałam, że głos mi zadrży, ale nie stało się tak. Teraz to doktor wpatrywał się we mnie.
- Czy pani... ? Zresztą nie ważne. Chciałem kupić namiot. Dwuosobowy. - Powiedział zmieszany. Przez chwilę myślałam, że domyślił się, że wiem kim jest, ale nie byłam tego pewna. Podałam mu namiot, zastanawiając się po co w ogóle wampirom jest potrzebny. No tak. Muszą utrzymywać pozory.
- Dziękuję. Reszty nie trzeba. - Powiedział, kładąc pieniądze na ladę i wyszedł. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem cała spięta ze strachu. Schowałam pieniądze do kasy i ciężko usiadłam na krzesło. Przed chwilą po raz pierwszy rozmawiałam z wampirem. Szczerze mówiąc w ogóle pierwszy raz widziałam wampira z bliska. Wcześniej tylko raz, gdy byłam na przejażdżce z Jacobem, ale wtedy to była chwila. Teraz czułam chłód bijący od jego ciała, a najgorsze było to, że w każdej chwili mógł wejść Edward. Co wtedy bym zrobiła? Spanikowała czy rozpłakała jak małe dziecko? Nie wiem, ale jestem pewna, że byłoby źle, a nawet bardzo. Teraz go nie widziałam, a oddychałam szybko, jakbym przebiegła maraton, a w głowie mi wirowało. Tylko dlatego, że mógł się pojawić.
- Bello, dobrze się czujesz? - zapytała pani Newton, która właśnie weszła do sklepu. - Wyglądasz bardzo blado. Jesteś chora?
- Nie, nie. Wszystko w porządku. Po prostu źle się poczułam. - Skłamałam.
- Na pewno? Może wezwać lekarza?
- Nie, nie trzeba. Jake zaraz po mnie przyjedzie. Już mi lepiej. - Powiedziałam, wstając z krzesła.
- O wilku mowa. - Powiedziała pani Newton, ponieważ Jake właśnie wszedł do sklepu. Nawet nie wiedziała jak trafnie to powiedziała.
- Plotkujecie o mnie? Nie ładnie. - Powiedział z uśmiechem na twarzy. Widziałam, że z trudnością powstrzymuje śmiech.
- Nie plotkujemy, ale Bella źle się czuje. Chciałam wezwać lekarza, ale stwierdziła, że nie potrzeba, ponieważ pan miał zaraz po nią przyjechać.
- No i jestem. Bello, wszystko w porządku? - Powiedział, przykładając mi rękę do czoła.
- Tak. Już mi lepiej. Chodźmy już.
- Tak. Powinnaś się położyć. Do widzenia pani Newton.
- Do wiedzenia dzieciaki. Bello weź sobie jutro wolne. Mike weźmie twoją zmianę.
- Dobrze. Dziękuję pani. Do widzenia. - Pomachałam jej na pożegnanie, zamykając za sobą drzwi. Wsiadłam do samochodu i włączyłam radio. Nie chciałam myśleć o tym co się stało i co mogło się stać. Nadal byłam w szoku, ale przynajmniej normalnie funkcjonowałam. Niestety Jacob od razu je wyłączył.
- Co się stało? Źle się czujesz? Może powinniśmy jechać do szpitala?
- Nie, nie. Lekarz już mnie widział.
- Co? Jak to lekarz już cię widział?
- Sam doktor Cullen pojawił się w sklepie - powiedziałam szybko, chowając twarz w dłonie. - Nawet nie wiesz jak się bałam. Nie tego, że właśnie obsługuję wampira, ale tego, że za chwilę pojawi się tam Edward.
 - Nie płacz. - Powiedział Jake, przytulając mnie. Dopiero teraz zorientowałam się, że po policzkach spływają mi łzy. Wytarłam je wierzchem dłoni, wyswobadzając się z jego uścisku.
- Jacob to nie morze tak być, że cały czas się będę bała. Słyszysz? Nie może! - Mój głos podniósł się do krzyku.
- Wiem, kochanie. Wiem i postaram się o to, żebyś o nim w ogóle nie myślała, słyszysz? Zacznijmy od tego, że pojedziemy do Sama i Emilly. Rozluźnisz się i zapomnisz o całym tym zdarzeniu. Dobrze?
- Dobrze. - Powiedziałam, patrząc się w przednią szybę. Żeby to jeszcze było takie łatwe.
- Spójrz na mnie.
- Spojrzałam i co teraz?
- To. - Powiedział i pocałował mnie w usta. Najpierw delikatnie. Ledwie musnął moje usta. Później coraz mocniej, aż zabrakło nam tchu. Oderwaliśmy się od siebie ciężko oddychając.
- Wow.
- Co? Tego się nie spodziewałaś? - Zapytał z chytrym uśmiechem i wyzywającym uśmiechem.
- Cóż. Szczerze mówiąc to nie. Od jakiegoś czau lubisz mnie zaskakiwać i nie powiem, że negatywnie.
- I tak ma być, kochanie. - Powiedział, śmiejąc się i ruszył sprzed sklepu. Przez całą drogę uśmiech nie schodził mu z twarzy, a przez to i mi poprawił się humor. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, gdy patrzyłam na Jacoba, na którego twarzy rozciągał się wielki banan.
- No to jesteśmy na miejscu - powiedział Jake, otwierając mi drzwi od samochodu. Wysiadłam z samochodu, wdychając świeże powietrze, mieszające się z morską bryzą. Uwielbiam wizyty w La Push.Wzięłam Jacoba za rękę i poszliśmy w stronę domku Sama i Emilly. Już podniosłam rękę żeby zapukać, ale w tej samej chwili drzwi się otworzyły.
- Dobrze, że już jesteście. Wchodźcie! - w drzwiach stanęła Emilly. Przywitaliśmy się i przeszliśmy do salonu. Nikogo jeszcze nie było.
- Widzę, że jesteśmy pierwsi.
- Tak, ale za chwilę wszyscy zaczną się schodzić.
- Tak. A co to za okazja, że zwołaliście wszystkich? - Zapytał Jake, witając się z Samem.
- Wszystko wyjaśnimy jak już wszyscy będą - odpowiedziała Emily, uśmiechając się tajemniczo.
- Tak. Mamy dla was niespodziankę - dodał Sam, wychodząc z salonu. - Jacob chodź ze mną. Pomożesz mi.
- Zaraz wrócę, kochanie. - Powiedział Jake, całując mnie w policzek.
- Dobrze. Emily, pomóc ci w czymś?
- Jeśli możesz. W sumie to mam już wszystko zrobione. Wystarczy tylko przenieść to do salonu.
- No dobra. To chodźmy - powiedziałam, kierując się w stronę kuchni. Każda wolna półka była zastawiona jedzeniem.
 - Trochę dużo tego zrobiłam, wiem. Tylko, że przy naszych chłopakach to i tak mało.
- Tak. Czasami nie wyrabiam z gotowaniem dla Jake' a.
- Na szczęście ja uwielbiam gotować.
- Emily, mam do ciebie prośbę.
- Słucham?
- Nie załatwiłam jeszcze jedzenia na wesele, więc pomyślałam sobie, że może ty byś chciała nam pomóc. Oczywiście ja ci pomogę i może Leah i Rachel też.
- Och, oczywiście, że tak.
- Dziękuję ci. Jesteś kochana. - Powiedziałam, przytulając ją.
- Wiem, wiem, ale teraz muszę cię przeprosić bo słyszę, że ktoś puka.
- Leć otworzyć, a ja to poznoszę do salonu.
- Dzięki - rzuciła jeszcze na odchodne i pobiegła otworzyć drzwi. Z tego co słyszałam to przyszła prawie cała sfora. Jakby się umówili, żeby przyjść w tym samym czasie. Momentalnie cały dom wypełniły głośne rozmowy i śmiechy.
- O! Widzę, że nasze gołąbeczki już są. Gdzie Jake i Sam?
- Nie wiem Seth. Coś sprawdzają w garażu, chyba. Idź po nich Gołąbeczku. - Powiedziałam, stawiając kolejne talerze na stole.
- Siadajcie wszyscy. Mamy z Samem ważne wiadomości do przekazania, a im szybciej to z siebie wyrzucę, tym lepiej.
- Już jesteśmy. Cześć wszystkim. - Krzyknął Sam, wchodząc do salonu. Za nim szli Jake i Seth.
- Natalie nie przyjdzie. Ja też wam muszę coś powiedzieć, ale to nie są najlepsze wiadomości.
- Może to dla tego, że mam już dość złych wieści, a może dlatego, że chcę już wiedzieć co takiego mają nam do przekazania Sam i Emilly, wolę żeby  najpierw były te dobre wieści. Bo to będą dobre wieści, prawda? - wypowiedziałam się, siadając na sofie.
- Zdecydowanie dobre wieści. Usiądźmy wszyscy wygodnie.
- W sumie to mamy dwie wiadomości, ale obie są ze sobą powiązane. Może ty zacznij Emilly.
- No dobrze. Pierwszą dobrą wiadomością jest to, że ... jestem w ciąży! - powiedziała, a raczej wykrzyczała Emilly, uśmiechając się szeroko. Od razu posypały się liczne gratulacje.
- Tak się cieszę. Gratuluję wam, kochani! Dlaczego nie powiedzieliście wcześniej?
- Bello, chcieliśmy zaczekać na odpowiedni moment, a poza tym dopiero wczoraj byłam u lekarza i wszystko się potwierdziło.
- Och! To musi być piękne uczucie. Wiedzieć, że nosi się pod sercem taki dar.
- Jest wspaniałe. - Powiedziała Emilly, łapiąc się czule za brzuch.
- Ja to jestem ciekawy reakcji Sama! - krzyknął Paul. Emilly tylko się zaśmiała i powiedziała:
- Hym... Delikatnie ujmując, zwariował ze szczęścia gdy mu powiedziałam.
- Haha... Już sobie to wyobrażam. Hahaha! - śmiał się Seth.
- Dobrze, to może przejdźmy to tej drugiej wiadomości. - powiedział Sam, skutecznie odwracając naszą uwagę od tematu. - Skoro Emilly jest w ciąży, zdecydowałem, że zrezygnuję ze zmiennokształtności, a w związku z tym ktoś będzie musiał zająć moje miejsce w sforze. I z tym zwracam się do ciebie Jake. Jestem Alfą, a ty Betą, więc to ty powinieneś zająć moje miejsce. Jestem pewien, ze doskonale zajmiesz się sforą. No, co ty na to?
- Ja? Ale ... . - Jake nie wiedział co powiedzieć, ale nie dziwię się mu. Sama nie wiedziałabym co powiedzieć. Strasznie mnie Sam zaskoczył. Pozytywnie oczywiście, ale jednak. Szczerze mówiąc to chyba wszyscy byli zaskoczeni, ponieważ zapanowała niemalże grobowa cisza. Decyzja, którą podjął Sam była bardzo poważna. Zmiennokształtni nie starzeją się, chyba, że ktoś podejmuje taką decyzję jak Sam. To oznaczało, że zacznie się starzeć i w końcu umrze. Na pewno większość chłopaków ze sfory podejmie w końcu taką decyzję, ale nikt nie sądził, że któryś zrobi to tak szybko.
- To jak?
- Jeśli tego właśnie chcesz i nikt nie będzie miał nic przeciwko, zgadzam się. - Odpowiedział w końcu Jacob. Nikt nie zaprotestował.
- A więc gratuluję ci Jake. Zostałeś Alfą! - ponownie wszyscy zaczęli składać gratulację, tym razem Jacobowi.
- No, no. Kochanie, gratuluję ci! Mój narzeczony został Alfą. - pogratulowałam mu, gdy już się do niego dostałam.
- Dziękuję ci Bello. Dziękuję wam wszystkim.
- Tak. To były zdecydowanie bardzo dobre wieści, ale myślę, że muszę wam powiedzieć tę złą. To co zaraz powiem, może i was zaskoczy, a może niektórzy już wiedzą. Szczerze w to wątpię, ale kto wie. W każdym bądź razie, Natalie się wpoiła.
- Według mnie to jest dobra wiadomość. Więc kto jest jej wybrańcem? - zapytała  Emily.
- No i właśnie tu jest problem. To...
- Nie! Na pewno nie! - Przerwał jej Jacob. Nie rozumiałam o co mu chodzi, dopóki nie zorientowałam się, że o kogo chodzi. Leah, gdy to mówiła cały czas patrzyła prosto na Jacoba.
- Niestety tak, Jake. Wtedy na ognisku, gdy przyszliście i gdy Natalie cię zobaczyła, doznała wpojenia. Nikt tego nie zauważył, ale ja tak. Przyglądałam jej się uważnie, a gdy zostałyśmy same, opowiedziałam jej o wpojeniu i wszystko na to wskazuje, że Natalie wpiła się w Jacoba. Wszyscy wiemy jak działa wpojenie, a w tym wypadku sądzę, że będzie ono nieodwzajemnione. - Gdy Leah skończyła, wszyscy jak na zawołanie spojrzeli na mnie i na Jake' a. Szczerze mówiąc nie wiem jak wyglądała moja twarz. W środku czułam, że zaraz eksploduję. Zrobiło mi się gorąco i nie mogłam oddychać. To czego obawiałam się od początku mojego związku z Jacobem, ziściło się. Może nie tak do końca, bo zawsze obawiałam się, że to Jake się w kogoś wpoi i mnie zostawi, a teraz to Natalie wpoiła się w Jacoba, ale jednak. Miałam ochotę zacząć krzyczeć i płakać jak mała dziewczynka, ale nie mogłam pokazać im jaka jestem słaba. Co jeśli Jacob się podda i rzuci mnie dla Natalie?
- Bello! Wszystko w porządku? Zrobiłaś się strasznie blada.
- Muszę stąd wyjść. - Powiedziałam i wybiegłam z domu. Słyszałam, że ktoś idzie za mną, ale nie chciałam wiedzieć kto. Nie chciałam rozmawiać z nikim, oprócz Natalie. Miałam ochotę na nią nawrzeszczeć i raz na zawsze wybić z głowy Jacoba.
- On jest mój! - krzyczałam w myślach, biegnąc w stronę domu Leah i Setha.
- Bello, poczekaj! Kochanie! - To Jacob biegł za mną. Nie zatrzymałam się, ale wiedziałam, że i tak mnie dogoni.
- Stój. - Powiedział, łapiąc mnie za ramię. Zrobił to w taki sposób, żebym od razu się odwróciła. Spojrzał na mnie i wytarł mi łzy, które spływały po moim policzku.
- Puść mnie.
- Nie. Kochanie gdzie biegniesz?
- Do Natalie.
- Po co?
- Wiedziałam! Wiedziałam, że kiedyś to się stanie! Jesteś mój i żadna wywłoka już tego nie zmieni! Rozumiesz?Już ja się o to postaram!- Krzyknęłam i spróbowałam mu się wyrwać. Niestety z niepowodzeniem. Jake jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągnął.
- Kochanie, byłaś moja, jesteś moja i będziesz moja, rozumiesz? Kocham cię najbardziej na świecie i żadne wpojenie tego nie zmieni. Natalie będzie ciężko, jak i nam wszystkim, ale przetrwamy to. Pobierzemy się i będziemy mieli dzieci, które wychowamy i wnuków, których rozpieścimy. Zestarzejemy się spokojnie i przejdziemy razem przez życie. Spełnię każde twoje marzenie, będę jeździł z tobą na każde zakupy i zrobię wszystko czego zapragniesz, ponieważ cię kocham, rozumiesz?
- Naprawdę? - Zapytałam, pociągając nosem. Z każdym słowem Jacoba, łzy zaczynały mi coraz bardziej lecieć. On jest taki kochany. Dzięki Jacobowi potrafię wstawać rano z łóżka i cieszyć się dniem. Pamiętam jak kiedyś powiedział mi, że czasami tylko nadzieja na lepsze jutro pozwala przetrwać kolejny bezbarwny dzień.
- Naprawdę. Kocham cię Bello. Bardzo! - Powiedział Jake, przytulając mnie i całując w czoło. Wtuliłam się w niego mocniej.
- Ja ciebie też Jake. Ja ciebie też...
- Wracamy?
- Tak. Chodźmy.
Złapałam Jacoba za rękę i ruszyliśmy w stronę domku Sama i Emily. Jake nic nie mówił, ale co jakiś czas spoglądał na mnie zmartwiony. Uśmiechnęłam się do niego, żeby nie zamartwiał się więcej, ale to i tak nie zadziałało. W końcu doszliśmy.
- Przepraszam. Musiałam się przewietrzyć. - Powiedziałam, gdy weszliśmy do salonu. Wszyscy spojrzeli się w naszą stronę i przerwali rozmowę.
- Bello, nie przejmuj się. Rozumiemy cię. Jak się czujesz?
- Już lepiej. Zachowujmy się tak jakby nic się nie stało. Nie lubię gdy przeze mnie psuje się atmosfera.
- No dobrze. Siadajcie i częstujcie się. Właśnie myśleliśmy nad imieniem dla dziecka. - Powiedziała Emily. Resztę wieczoru spędziliśmy na miłych rozmowach, a później wszyscy rozeszli się do domów. Ja z Jacobem również wróciliśmy do domu. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Czułam się strasznie. wszystko to co dusiłam w sobie od kilku dni, powoli ze mnie wychodziło. Czułam jak łzy napływają do moich oczu, ale próbowałam je powstrzymać. Chociaż do momentu, aż zostanę sama. Nie chciałam płakać przy Jacobie.
Cała ta sytuacja z Edwardem, a teraz jeszcze Natalie. Dla mnie tego było już za wiele.
- Bello, przecież widzę, że jest ci źle. Wiesz, że nie musisz tego przede mną ukrywać? - Powiedział Jake, otwierając drzwi do domu. Wpuścił mnie pierwszą, zdjął i powiesił moją kurtkę. Zachowuje się jak prawdziwy dżentelmen.
- Tak cię kocham, Jake. Jest mi ciężko, a nawet bardzo ciężko. Niedawno Edward, a teraz Natalie. Dlaczego ja nie mogę być szczęśliwa?
- Zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa. Za dwa miesiące ślub. Już planuję nasz miesiąc miodowy. Zrobię ci wielką niespodziankę. Nie płacz. Pamiętaj, że cię kocham.
- Pamiętam. Dziękuję ci Jacob. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Jesteś moim skarbem. Najważniejszą osobą w moim życiu. Strasznie cię kocham. - Powiedziałam, wtulając się w niego. Przygarnął mnie do siebie, pokazując jak bardzo mnie kocha. Pokazuje mi to na każdym kroku. Jest moim słońcem, gdy na niebie są same chmury. Rozjaśnia każdy pochmurny dzień. Tak strasznie go kocham.
- Nie mogłabym bez ciebie żyć. - Powiedziałam i wpiłam się w jego usta.
- Nigdy cię nie opuszczę. Miłość. Tylko miłość.
- I nic więcej, Jake. Tylko miłość.

____________________________________________________
Nawaliłam... Wiem. Nie mam nawet nic na swoje usprawiedliwienie.
Przepraszam, że dodaję rozdział dopiero teraz. Naprawdę.
Mam nadzieję, że jest on chociaż trochę dobry.
W następnych będzie coraz więcej akcji :D
Edward i Natalie. Ślub, a może nie... Może ktoś namiesza jeszcze bardziej.
Mam tyle pomysłów, a tak mało czasu. Wszystko przez tę szkołę.
Teraz będą ferie, nie będzie mnie w domu, więc znów przez dłuższy czas nie będzie rozdziału.
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. : )
Chciałabym jeszcze Was zaprosić na bloga We and You Forever - ostatnio założyłam go z Pauliną. Znowu.
Tym razem to był jej pomysł. Blog jest trochę inny niż te, ale może się Wam spodoba. Zapraszamy :)
Pozdrawiam ; * !
 Marta...

4 komentarze:

  1. Rozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał <3 Tak szczerze to nie mogłam się doczekać kiedy będzie nowy nn <3
    Nic dodać nic ująć :D
    Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D

    Zapraszam do mnie -Może ci się spodoba nowy rozdział
    Jeśli tak pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza:) .
    http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka zostalas nominowana do liebster award wiecej info na moim blogu: http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/2014/01/liebster-award-dziekuje-za-kolejne.html
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super. Tylko niech się już pojawi Edward i zacznie sie akcja. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś/ zostałeś nominowana/y do Liebster Award! Więcej na Esme-Carlisle.blogspot. com w zakładce "Liebster Award."

    OdpowiedzUsuń